środa, 3 sierpnia 2016

Dom Zagadek - czapki z głów!

Pełni ekscytacji wyruszyliśmy w niedzielny poranek w stronę Warszawy. Nie chodziło o samą myśl, że czekają na nas łamigłówki. Tu chodziło o coś więcej. Jechaliśmy do Domu Zagadek, czyli miejsca, które kochamy nie tylko za klimat, ale i pomysły, rozwiązania, a także właścicieli, z którymi zawsze miło się rozmawia.
Od naszych ostatnich odwiedzin wiele się zmieniło. Dom Zagadek stał się bogatszy o kilka nagród, ale i kolejne dwa pokoje. Czekała nas niesamowita przygoda, a każdy ze scenariuszy napawał ogromną radością. Wbiegając po schodach nie mogliśmy doczekać się, aż zamkną za nami drzwi pierwszego pokoju. Zabawa czekała, aby wziąć nas w swoje objęcia, a my nie mieliśmy zamiaru jej się opierać. Jako pierwszy czekał nas pokój Pełnia, świeżutki i pachnący przeszłością. Ania nie kryła szczęścia, bo wiedziała, że to całkowicie jej klimaty.

Gdy nadchodzi pełnia, budzi się starosłowiańska dusza

Zacznijmy od tego: jeśli chodzicie na zagadki, z pewnością zdążyliście odwiedzić lub spotkać się z tuzinem szpitali psychiatrycznych, pił czy zbrodni. Zadajcie sobie w takim razie pytanie: ile scenariuszy, które odnoszą się do słowiańskich korzeni, mieliście okazję zwiedzić? No właśnie. Już od dawna marzył nam się pokój, który garściami zaczerpnie z tego co rodzime i, niestety, zapomniane. Wieść o tym, że nowy pokój ma być utrzymany w tym klimacie napawał nas ogromną euforią i nie kryliśmy zachwytu nad tym, że właśnie Dom Zagadek postanowił sięgnąć do starych podań i mitów z początków powstania Lechii.
Sytuacja jest niesamowicie napięta, można rzec, że napawa wprost trwogą. Losy bezpieczeństwa Słowian wiszą na włosku. Wszystko za sprawą, jak się zdawało, wymarłych rodów Ażdachów i Żnujów, które lada moment napadną na Lechię. Wiec, składający się z wodzów największych plemion, podjął decyzję - jedynym wyjściem z sytuacji jest wspólny wymarsz i konfrontacja z agresorami. Ogromna ich liczba nie gasi męstwa w sercach, jednak sprawia, że trzeba podjąć się wszystkich możliwych działań, aby przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Na nas jako grupie śmiałków spoczywa odpowiedzialność za dalsze losy tej bitwy. Jeśli pozyskamy pewien artefakt, możemy liczyć na przychylność losu. Niedługo nastanie pełnia, a wraz z nią, otworzą się drzwi pradawnej świątyni, która go skrywa. Ta chwila zadecyduje o naszych losach.
Schodzimy po schodach, a każdy stopień przybliża nas do świątyni. W końcu zamykają się za nami drzwi, a my pozostajemy zdani na łaskę przeznaczenia i siłę naszych umysłów.
Surowe, kamienne ściany wieją chłodem, a tajemnicze pradawne symbole szepczą do nas w zapomnianym języku. Z letargu wyrywają nas dźwięki cichej melodii, która odbija się echem od ścian i wypełnia nas motywacją do działania.
Wszystko tu jest na pograniczu rzeczywistości i magii, starodawnych podań, które nadają rytm naszym działaniom. Współpraca okazuje się tutaj kluczowym elementem, bez którego nie ruszylibyśmy dalej. Kolejne etapy rozgrywki budzą zachwyt i nie wiemy do końca, czy wywołały to wszystko nasze działania, czy jakaś niewidzialna siła, która nam sprzyja, żeby zwycięstwo było po naszej stronie. W końcu naszym oczom ukazuje się nadzieja - to chyba tutaj spoczywa artefakt! Tym razem musimy się rozdzielić, aby podwoić szansę na wygraną. Gra nabiera tempa, a my ochoty na więcej. Z wypiekami na twarzy patrzymy, co się dzieje i do czego nas to wszystko prowadzi. Jedna zagadka goni kolejną, a żadna nie pozwala na chwilę oddechu. Nagle cisza, gęsta, a my stoimy nieruchomo w oczekiwaniu na to, co ma się za chwilę wydarzyć. Jest i on! Starożytny artefakt, namacalna nadzieja na zwycięstwo w nadchodzącej bitwie! Bogowie są po naszej stronie!

Z przeszłości w przyszłość!

Nagle ogarnęło nas to samo dziwne uczucie, którego doświadczyliśmy przy okazji naszej poprzedniej wizyty w Domu Zagadek. Czemu ta gra już się skończyła? Wcale nie chcemy stąd jeszcze wychodzić! Na szczęście czekał na nas kolejny pokój, który miał zaspokoić pragnienie dalszej przygody. Tym razem wybieraliśmy się w podróż do przyszłości! Chyba każdy widział choć jedną część tej trylogii i wie, że pokój zbudowany na podstawie tego scenariusza musi być niesamowitym przeżyciem. Nie mogliśmy długo czekać i zagłębiliśmy się w nową rzeczywistość!
Ogromna przestrzeń wypełniona mnogością elementów. Na pierwszy rzut oka robi fenomenalne wrażenie. Jednak coś tutaj nie pasuje, czegoś brakuje w tej przestrzeni... Właśnie! Gdzie się znowu podział profesor?! Czy to oznacza, że znowu utknął nie wiadomo gdzie i nie wiadomo kiedy? Z pewnością. Znając go, jest to więcej niż pewne! Nie możemy go jednak pozostawić na pastwę losu! Koniecznie musimy przywrócić go do teraźniejszości.
DeLorean stoi samotnie i czeka, aż go uruchomimy, aby mógł przeżyć kolejną podróż w czasie. My jednak trochę po omacku badamy teren i zaczynamy zbierać wszystkie elementy zagadek. A jest tu co robić! Mamy wrażenie, że zagadek jest więcej niż zdołamy rozwiązać w godzinę, ale idzie nam wyjątkowo płynnie i niesamowicie przyjemnie. Na każdym kroku znajdujemy elementy, które obecne były w trylogii "Powrotu do przyszłości", a każdy z nich budzi wspomnienia i uśmiech na twarzy. Walczymy z czasem w parach, grupą, samotnie, wytężając umysł, refleks, okraszając wszystko kreatywnym myśleniem. Nie spotykamy się z żadną kłódką, więc trzymamy rękę na pulsie, aby nie pogubić się w gąszczu zagadek. Utykamy na chwilę, rozglądamy się, rozważamy podpowiedź... Nagle Maja wystrzeliwuje z rozwiązaniem i zwala nas wszystkich z nóg. Oczywiście, racja! Nie poddajemy się i kontynuujemy naszą podróż między przeszłością i przyszłością.
Chyba mamy już wszystko, wydaje nam się to ten moment! Pasy zapięte, czekamy, czy się uda... I w spektakularnym stylu kończymy grę! A w głębi serca czujemy się, jakbyśmy naprawdę przeżyli tę przygodę.

Dom Zagadek! Czapki z głów!

Dom Zagadek nie zawiódł nas za pierwszym razem, a za drugim utwierdził nas w przekonaniu, że w tym miejscu nie można się źle bawić. Biorąc pod uwagę nagrody, jakie zostały mu przyznane oraz zaangażowanie, pasję i chęć ciągłego udoskonalania rozgrywek przez właścicieli, możemy powiedzieć jedno - to miejsce w pełni zasługuje na uznanie. Nieważne czy będziecie chcieli przesiąknąć starosłowiańskimi legendami, czy też wybrać się w podróż do przyszłości w poszukiwaniu profesora, a nawet odwiedzić piramidę, możecie liczyć na rozrywkę na najwyższym poziomie. Przyjrzyjmy się jednak każdemu z pokoi osobno.
Pełnia robi ogromne wrażenie! Muzyka, płynąca w tle, wprowadzi mistrzowsko w klimat, a wystrój pokoju przenosi graczy do innej rzeczywistości. Tu po prostu jest idealnie! Co więcej, pokój wypełniony jest rozwiązaniami, które niewidoczne są dla gołego oka, ale sprawiają niezmiernie dużo frajdy i ma się wrażenie, że rzeczywiście wszystko jest nieco magiczne. Każda minuta spędzona w tym pokoju to czysta przyjemność i uwierzcie nam - żal jest stąd uciekać!
Powrót do przyszłości jest dość trudnym pokojem, przepełnionym zagadkami, ale i śmiechem oraz dobrą zabawą. Nie lada gratka dla fanów trylogii, którzy docenią filmowe smaczki, jakie tu znajdą. Po wyjściu z pokoju będziecie wiedzieć, że mogliście wykorzystać chyba każdej możliwej zdolności, bo będziecie musieli wykazać się i pracą zespołową, i kreatywnością, a także sprytem oraz refleksem. Przyjemne zmęczenie szarych komórek gwarantowane, a zakończenie gry na długo zostanie w pamięci.
My jak zwykle zasiedzieliśmy się, bo w Domu Zagadek przebywa się z czystą przyjemnością. Czekały nas kolejne pokoje, a czas naglił. Stąd też nie zrobiliśmy sobie pamiątkowego zdjęcia w foto budce. Zadowolić musieliśmy się selfie z auta, ale przygoda jaka nas spotkała jest dużo więcej warta niż zdjęcie. Dziękujemy Domie Zagadek - jesteście wielcy!


Dom Zagadek
Warszawa, Przyrynek 28
kontakt: +48 884 884 839, kontakt@domzagadek.pl
Czas trwania rozgrywki: 60 minut

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Otoczeni przez obcych - Alien Invasion

Minęło trochę czasu od tamtego dnia, jednak są pokoje, o których po prostu się nie zapomina. Skąd pomysł na odwiedzenie Great Escape Room? Kiedy jeździ się na kolejne zagadki i rozmawia z ludźmi, nie może się obyć bez zdań zaczynających się od: "A byliście w...?", "Jednym z najlepszych pokoi jest", "Koniecznie musicie odwiedzić...". Dlatego gdy po raz kolejny usłyszeliśmy, że Alien Invasion w Warszawie, to istna petarda, stwierdziliśmy, że trzeba zaryzykować. Ruszyliśmy pełni nadziei!

Dom, który skrywa niejedną niespodziankę

Podjeżdżamy na miejsce. Spoglądamy na budynek. Zupełnie niepozorny dom, a skąpany dodatkowo w deszczu nie wyróżniał się niczym szczególnym spośród otaczającej go zabudowy. Wtedy jeszcze nie byliśmy świadomi tego, co czeka na nas w środku.
Witają nas uśmiechnięci właściciele, a wtóruje im niezwykła czworonożna towarzyszka. Wystarczyło tylko na nią spojrzeć, żeby zmiękło nam serce. Zabawa z buldożką o imieniu Cookie prawdopodobnie byłaby wystarczającą atrakcją, jednak gra nas wzywała, a wraz z nią wiele wrażeń.
Czeka nas niezwykle ważna misja. To od nas zależą losy ludzkości. Czy kiedykolwiek myśleliśmy, że czeka nas scena niczym z hollywoodzkich filmów? Grupa śmiałków naraża swoje życie, aby ratować Ziemię i jej mieszkańców... Inteligentna forma życia pozaziemskiego przejęła kontrolę nad statkiem Discovery, a co najgorsza, zamierza dokonać całkowitej destrukcji ludzkości. W nas pokładana jest cała nadzieja. To my zjawimy się z odsieczą i uratujemy ludzkie istnienia!
Nerwowo czekamy na wejście na pokład statku, jednocześnie zakładając zaawansowane technologicznie kamizelki. Zasada jest jedna - nie można ich zdejmować pod żadnym pozorem! W takich okolicznościach nie kwestionujemy reguł gry, w takim momencie po prostu wykonujemy polecenia.
Stoimy przed wejściem i czekamy cierpliwie, aż drzwi statku się otworzą. Wystarczył jeden krok, aby przenieść się do zupełnie innej rzeczywistości. Próbujemy odnaleźć się wśród tego, co zastaliśmy. Adrenalina daje motywację do działania, a my płyniemy wraz z nią, rozwiązując zagadki. Otaczają nas niezidentyfikowane dźwięki. Czy tak brzmi kosmos? A może to coś innego?
Czas płynie szybko, a my pracujemy intensywnie, odkrywając kolejne etapy rozgrywki. Łączymy, główkujemy, współpracujemy. Walczymy o każdą sekundę naszego cennego czasu. Nie możemy się poddać! W końcu naszym oczom ukazuje się coś, czego zupełnie się nie spodziewaliśmy! Czy to możliwe? A jednak! Chodźcie, nie ma czasu do stracenia! Nerwowo spoglądamy na mijający czas. Czy to możliwe, że przed nami jeszcze tyle do zrobienia? Nie wpadamy w panikę, ale jednak myśl o nieuchronnej zagładzie ludzkości i naszej porażce, krzyczy gdzieś z tyłu głowy i nie daje o sobie zapomnieć. Ostatni krok. Źle. Spróbujmy jeszcze raz. Koncentracja. Koncentracja! Czyżby nam się udało? Niemożliwe! Tak! Kto wyszedł zwycięsko z pokoju zagadek, wie dobrze, jaka euforia buzuje w żyłach graczy. Wyjście statku otwiera się powoli. W idealnym tempie, aby rozkoszować się dźwiękami zwycięstwa. Ludzkość nie musi nam dziękować. Zrobiliśmy to, co do nas należało.

Rewelacyjna rozgrywka w genialnej oprawie

Opinie o Alien Invasion, z jakimi spotkaliście się lub też spotkacie, nie są wyssane z palca. Decydując się na grę w Great Escape Room możecie być pewni jednego, najważniejszego - czeka was wyśmienita zabawa i rozgrywka, która zafunduje gimnastykę dla mózgu.
W pokoju znajdziecie ogrom zagadek, wszystkich niezwykle logicznych, dopracowanych i przede wszystkim różnorodnych. Z perspektywy czasu zastanawiamy się, jak jest możliwe, że tak obszerna gra zamknęła się w 60 minutach, a my zmieściliśmy się w danym nam czasie. Przypisać to można chyba staranności, z jaką wszystko zostało przygotowane i skonstruowane. Gra tutaj to intelektualny wycisk, ale i genialna zabawa.
Oprawa audiowizualna dopełnia całości, cieszy oko, działa na zmysły. Przemili właściciele wprowadzą was mistrzowsko do gry, a jeśli będziecie mieli szczęście poznacie także i Cookie. Ta mała dama potrafi zawrócić w głowie. Na tyle mocno, że Ania musiała mieć z nią zdjęcie.
Alien Invasion to świetny scenariusz, który z pewnością przypadnie wam do gustu. Naszym zdaniem to jeden z najlepszych pokoi w Warszawie, więc nie możecie przejść obok niego obojętnie. Chyba ważne są dla was losy ludzkości! Na co w takim razie czekacie? Do dzieła!

Great Escape Room
Skuterowa 1, Warszawa
kontakt: +48 504, 049 445, kontakt@greatescaperoom.pl
Czas trwania rozgrywki: 60 minut

czwartek, 21 lipca 2016

Akcja Ewakuacja, czyli o tym jak ukradliśmy miliony

Pewnego dnia doszły nas słuchy, że w Warszawie można napaść na bank i zgarnąć trzy miliony złotych (ale wiecie, nie takich prawdziwych). Pomyśleliśmy sobie: "dodatkowa gotówka na pewno się przyda", chociaż z drugiej strony, jest to jeden z wielu banków, które można odwiedzić jako escape room. Wtedy odkryliśmy, że pokój ten powstawał aż... osiem miesięcy! Naszpikowany technologią, zrobiony od podstaw i wydawało się na pierwszy rzut oka, że z niezwykłą pasją. Uwielbiamy miłośników zagadek, więc stwierdziliśmy zgodnie - jedziemy!

Akcja zapięta na ostatni guzik

Idziemy żwawym krokiem w kierunku wejścia. Przedzieramy się przez niewielki korytarz i wreszcie witają nas rozpromienione twarze właścicieli. Początek zapowiada się naprawdę obiecująco. Nie możemy się już doczekać początku gry. Zanim jednak to nastąpi, zostajemy wprowadzeni w całą fabułę.
Przed naszymi oczyma przesuwają się kolejne kadry filmu. Wydaje się, że cała akcja jest dopracowana i zaplanowana w najmniejszym szczególe. Nie może się nie udać! W razie jakiegokolwiek potknięcia, otrzymujemy deskę ratunku. Kurczowo łapiemy się podpowiedzi i upewniamy się, że ląduje bezpiecznie w kieszeni. Jesteśmy dobrej myśli, ale lepiej mieć pewność, że w razie niepowodzenia, będziemy mieli jeszcze szansę wszystko odkręcić.
Pełni determinacji dajemy zamknąć się w banku. Za godzinę dowiemy się, czy uciekniemy stamtąd z pieniędzmi czy też wyjdziemy skuci kajdankami...

Spacerując między laserami

Stoimy wewnątrz banku oplątani siecią zielonych smug światła. Lasery zabezpieczające tworzą niesamowity labirynt, który rozjaśnia skąpane w półmroku pomieszczenie. Przed nami trudna misja, ale wycofanie się nie wchodzi w grę. Chyba nie będzie tak łatwo, jak się nam wydawało... Wtedy spoglądamy na wiszący na ścianie portret właściciela banku. Źle mu patrzy z oczu i jeszcze na dodatek ten cień wyższości rysujący się na jego twarzy! O nie! Nie mamy już żadnych skrupułów. To po prostu musi się udać.
W kącie leży upity do nieprzytomności strażnik. Wydaje się, że on nie będzie dla nas problemem. Lepiej jednak mieć na niego oko. Zaczynamy działać i czujemy, jak adrenalina buzuje nam w żyłach.
Do skrytki z pieniędzmi czeka nas bardzo długa droga, jednak stopniowo rozwiązujemy każdą zagadkę i sukcesywnie zbliżamy się coraz bliżej wymarzonej gotówki. Kiedy znajdujemy się w połowie drogi, zdajemy sobie sprawę, jak wiele łamigłówek stanęło na naszej drodze. Musieliśmy wytężyć wzrok, wczytać się w dokumenty, przeanalizować niejedną rzecz i oczywiście przeoczyć przy okazji jakąś błahostkę. Nasz postęp nie zostaje jednak bez odzewu. Ujawniają się kolejne elementy, które za chwilę przydadzą się nam, żeby popchnąć grę dalej.
Idzie nam naprawdę dobrze, jesteśmy na półmetku i naszym oczom ukazuje się miejsce, w którym skryte są pieniądze. Nasze miliony! Pozostaje jeszcze kilka zabezpieczeń do złamania. Najpierw współpraca - bez tego się nie obędzie. Zanurzamy się w labiryncie kolorowych kabli, wymieniamy się spostrzeżeniami i mimo tego, że czas wciąż płynie, bawimy się przy tym świetnie. Coraz bliżej... Chłopcy się nie sprawdzili, teraz dziewczyny muszą spróbować. Stoimy w bezruchu odmierzając sekundy. Jedna po drugiej znikają w bezszelestnie, a my wstrzymujemy na chwilę oddech. Udało się! Naszym oczom ukazują się banknoty, są już tak blisko, na wyciągnięcie ręki. Pełni ekscytacji łapiemy kasę i uciekamy, ile sił w nogach. Adrenalina buzuje, my cieszymy się niesamowicie... Dla takich emocji właśnie dajemy się zamykać.

Kilka słów o pasji tworzenia

Akcję Ewakuację tworzą pasjonaci gry i czuje się to na każdym kroku. Wystarczy przekroczyć próg ich escape roomu, żeby wiedzieć, że trafiło się w dobre ręce. Stworzenie "Napadu na bank" trwało ładnych kilka miesięcy, jednak trzeba stwierdzić, że był to czas bardzo dobrze spożytkowany. Pokój naszpikowany jest technologią, perfekcyjnie przemyślany i dopracowany w każdym szczególe. To wszystko składa się na bardzo satysfakcjonującą rozrywkę, w której gracz jest w stanie rozwiązać zagadki wyłącznie siłą swojego umysłu. Chociaż trzeba dodać do tego także współpracę i pewnego rodzaju sprawność fizyczną. To mieszanka tworząca niezapomnianą i w pełni emocjonującą rozgrywkę.
Właściciele są niesamowicie sympatycznymi i życzliwymi osobami. Widać, że to, co tworzą wynika z pasji. Myślimy, że nie jednym nas jeszcze zaskoczą! Tym bardziej, że w przygotowaniu jest ich kolejny pokój, który musimy szczerze stwierdzić, zapowiada się genialnie! Do zobaczenia kolejnym razem. Do takich miejsc warto wracać.



Akcja Ewakuacja
Nowolipki 27/1A, Warszawa
kontakt: +48 791 980 048, kontakt@akcjaewakuacja.pl
Czas trwania rozgrywki: 60 minut

Zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Akcji Ewakuacji.

poniedziałek, 18 lipca 2016

Magiczna przygoda w Komnacie Tajemnic

Upał tego dnia stopniowo chylił się już ku końcowi. Czuć było, że natura odpoczywa po słonecznej kąpieli i wszędzie zapanowała błoga cisza. Przed naszymi oczami co rusz wyrastały kolejne drzewa, które stopniowo zaczęły łączyć się w ścianę lasu, prowadzącą nas ku ostatniemu przystankowi naszej opolskiej przygodzie. Taka sceneria towarzyszyła nam w drodze do Komnaty Tajemnic w Zamku w Mosznej. Zbliżaliśmy się wielkimi krokami do pokoju, w którym pokładaliśmy ogromne nadzieje. Nieczęsto zdarza się, że gra toczy się w prawdziwym zamku, musicie przyznać. Każde z nas z pewnością w tamtym momencie układało w głowie możliwy scenariusz i snuło wyobrażenia o tym, co czekało nas za chwilę. Nadeszła chwila konfrontacji naszych nadziei z rzeczywistością.

Tajemna komnata za murami pałacu

Na tle nieba zaczęły się kreślić strzeliste wieże i wieżyczki pałacu (których jest podobno prawie 100!). Niesamowicie okazała budowla pomimo swoich rozmiarów, pełna była lekkości i gracji, a my za chwilę mieliśmy dać uwieść się jej wnętrzu. Idziemy szeroką drogą, mijamy połacie zieleni, szumiące na wietrze liście drzew, które podobno mają nawet trzysta lat, a towarzyszy nam łagodny koncert ptasich treli. Niezwykła oprawa dla pokoju zagadek i już na samym wstępie byliśmy tym wszystkim na tyle zauroczeni, że z niecierpliwością czekaliśmy kolejnych niespodzianek.
Zanim znaleźliśmy się tam i wtedy, otrzymaliśmy wiadomość od klucznika Komnaty Tajemnic. Podał on nam dokładną godzinę i miejsce spotkania, a o reszcie miało zadecydować przeznaczenie.
Jak głoszą podania, Komnata Tajemnic została stworzona przez Hrabiego Franciszka Huberta Tiele-Wincklera ponad 200 lat temu, a obecnie odrestaurowana na podstawie tajemnych zapisków i ludowych podań, przyjmuje swoich gości i zabawia zagadkami w niej zgromadzonymi. Czy coś potrafi bardziej zaostrzyć apetyt na przygodę niż rewelacyjne tło dla przyszłej rozgrywki? Chyba tylko to, że klucznik już na nas czekał, a my mieliśmy stanąć z nim oko w oko już za parę chwil.
Otwieramy ogromne drzwi i wchodzimy do środka pałacu. Reszta była już historią.

Między rzeczywistością, a snem

Klucznik, a raczej kluczniczka, oczekuje naszego przybycia. Spogląda badawczo spod ronda swojego kapelusza i tajemniczym wzrokiem przyciąga nas do gry. Idziemy za nią zdecydowanym krokiem, pokonując kolejne stopnie schodów. Plączemy się w korytarzach, przesmykujemy się obok kolejnych drzwi, aby wreszcie stanąć przed tymi, które skrywają za sobą zagadki.
Znikamy w komnacie i czas zaczyna płynąć tu swoim torem. Tak samo jak grawitacja, czy prawa natury, które stwierdziły, że dają tutaj upust swojemu szaleństwu. Pomieszczenie wypełnia miękkie światło, które gładzi każdy element scenografii. Mamy wrażenie, że przenieśliśmy się do innej czasoprzestrzeni, o której zapomniało ludzkie oko. Wszystko skąpane jest w zieleni mchu, która pokrywa swoją obecnością większość sprzętów. Fragmenty drzew budują niezwykły klimat, a rosnące gdzieniegdzie huby dodają smaku całej scenografii. Wnętrze zapiera dech w piersiach i sprawia, że przez chwilę stoimy oczarowani.
Na początku jest nam trudno przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości. Plączemy się w krokach próbując złamać równowagę... i wszystko jest zupełnie nierealne. Zaczynamy zagłębiać się w klimat tego miejsca w poszukiwaniu wskazówek. Stare meble nadgryzione zębem przeszłości wciąż błyszczą swoim dawnym pięknem. Jesteśmy otoczeni symbolami. Chowają się one przed naszym wzrokiem w najbardziej niepozornych zakamarkach. Początkowo oszołomieni, wychodzimy jednak na prostą. Zagadki przynoszą nam mnóstwo radości i co rusz nas zaskakują. Jakie jeszcze niespodzianki skrywa ta komnata?
Łączymy, myślimy, analizujemy, odkrywamy i czytamy, przyglądamy się temu, co z pozoru jest niedostrzegalne. Całkowicie jesteśmy pochłonięci rozgrywką, a czas szybko nam mija. W końcu udaje nam się rozwiązać wszystkie zagwozdki, a do pokoju wchodzi kluczniczka. Pamiątkowe zdjęcie, ogromna radość, ale i wielki smutek, że gra dobiegła końca. Jednak co to? To nie koniec? Popatrzcie jeszcze na to! Okazuje się, że gra tylko pozornie się skończyła, a my zmierzamy do kolejnej zagadki! Niezwykle podekscytowanie mijamy drzwi, idąc wzdłuż korytarzy. To tutaj? Chyba tak... Jest! Naszym oczom ukazuje się ostatnie zadanie. Drogi Hrabio, masz Waszmość głowę do zagadek!
Otoczeni spektakularną scenerią pałacowego parku i niesamowitą, wieczorną pieśnią ptaków, rozwiązujemy ostatnią zagadkę. Z uśmiechem na twarzy i poczuciem spełnienia patrzymy na kartkę z wiadomością. Tym razem to koniec, ale czy na pewno...? Spoglądamy ostatni raz na strzeliste wieże malujące się na wieczornym niebie i z pewnego rodzaju nostalgią zdajemy siebie sprawę z tego, że nadeszła chwila powrotu do domu. Z pewnością tu wrócimy! 
 

Niezwykłe zagadki w baśniowej scenerii

Powiedzmy to wprost: Komnata Tajemnic jest miejscem naprawdę niezwykłym. Kiedy escape room jest dopracowany od początku aż do samego końca, dostajemy coś więcej niż świetną zabawę. W tym momencie tworzy się historia. Tego typu miejsca trzeba odwiedzać nie z samej przyjemności rozrywki, czy też ciekawości, ale aby zobaczyć, jak można tworzyć coś jeszcze lepszego i zapadającego w pamięć. Co składa się na tak niesamowite doznania? Popatrzmy na wszystkie elementy.
Jako pierwsza nasuwa się lokalizacja. Nie oszukujmy się, zapierający dech w piersiach pałac robi ogromne wrażenie! Smukłe wieżyczki, ogromny park z dębami sięgającymi nieba, stajnie, które można zwiedzać - wszystko to jest nierozerwalnym elementem wprowadzenia do gry. Kto jeszcze nie był w Mosznej, niech zaufa nam na słowo - to miejsce jest naprawdę magiczne.
Niektórzy pewnie powiedzą: jasne, łatwo zaimponować, kiedy ma się taką miejscówkę. Nic bardziej mylnego! Tego typu miejsca zobowiązują. Od projektantów gry zależy, czy wykorzystają jego potencjał, czy też okryją rozgrywkę hańbą straconej szansy. Poza tym, to co kryje się za drzwiami Komnaty Tajemnic jest wizualnym arcydziełem i mogłoby powstać gdziekolwiek w Polsce czy na świecie. Jednak powstało w Mosznej i idealnie wpasowuje się w klimat miejsca. Baśniowa komnata, skąpana w półmroku, lewituje gdzieś pomiędzy jawą a snem. Rewelacyjnie przygotowany pokój, dopracowany w najmniejszych detalach, owładnięty kreatywnym szałem i siłami przyrody, która opanowuje pomału to miejsce. Przepiękny widok, który z pewnością każdy doceni.
Same zagadki są różnorodne. Wymagają spostrzegawczości, ale i logicznego myślenia. Będziecie musieli się zanurzyć w zakamarki Komnaty Tajemnic, aby znaleźć ukryte w niej symbole, nie będzie to jednak żmudne szukanie niewidzialnych elementów. Cała rozgrywka usiana jest mnóstwem niespodzianek i ogromną dawką radości z eksploracji otoczenia. To dowód na to, że nie trzeba mieć w escape roomie wyszukanej technologii, aby stworzyć rewelacyjną zabawę!
Co ważniejsze, jest to pierwszy pokój, w którym gra nie kończy się po spełnionej misji. Na śmiałków będzie czekać jeszcze jedna zagadka, a tym samym zapewnienie, że historia Komnaty Tajemnic to dopiero początek czegoś większego.
Bawiliśmy się wspaniale! Odkryliśmy przepiękne miejsce z genialnym pokojem zagadek. Niesamowity potencjał tego miejsca nie poszedł na marne, zagadki urzekają i jeszcze przez długi czas ma się wrażenie, że właśnie było się świadkiem snu na jawie. Za to wszystko dziękujemy i mówimy jedno: czapki z głów!



Komnata Tajemnic
Moszna, ul. Zamkowa 1
kontakt: +48 516 642 600
Czas trwania rozgrywki: 60 minut
http://www.komnatatajemnic.com
Facebook

Zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Komnaty Tajemnic na Facebooku. 

środa, 22 czerwca 2016

Poziom Drugi, a zabawa pierwsza klasa

Kolejny escape room budził w nas nieopisanie wielkie pokłady ciekawości i nadziei na powiew czegoś nowego. Kierowaliśmy się w stronę Poziomu Drugiego. Humory nam dopisywały, tylko kiszki zaczynały grać marsza. Posililiśmy się czymś na szybko (chyba zjedliśmy Róży trochę ciastek) i udaliśmy się w stronę budynku, który skrywał w sobie tajemnice. Poziom Drugi - trzeba będzie iść albo do góry, albo w dół. Rozglądamy się i nie mamy już wątpliwości - czas zejść po schodach i poddać się w ręce dobrej zabawy. Nadchodzimy!

Przystanek pierwszy - Hydrozagadka

Namalowane na ścianie dłonie kuszą Anię, aby przybiła z nimi piątkę, schodząc po schodach. Potem do głowy wpada myśl - znajdźmy dłoń, która jest podobna do naszej! W końcu Ania, pełna radości, stwierdza, że udało jej się zlokalizować taką, która pasuje (potem okazało się, że była to dłoń pięcioletniego dziecka). Po odrobinie śmiechu, musieliśmy jednak się skupić i stanąć oko w oko z Hydrozagadką - pokojem, w którym główną rolę gra woda! Słuchamy wprowadzenia od przemiłego mistrza gry i nie możemy się już doczekać, kiedy będziemy mogli się zmierzyć z zagadkami, które czekają na nas za drzwiami. W końcu gra się rozpoczyna, a my mamy godzinę na to, aby odnaleźć się w niezwykłej aranżacji w pomieszczeniu starej hydroforni. Stoimy oczarowani tym, z czym za chwilę będziemy mieli do czynienia.
Niesamowicie charyzmatyczny głos wita nas w grze, a już po chwili rozbrzmiewają pierwsze dźwięki muzyki, która pobudza nas do działania. Pomieszczenie wypełnione jest mnóstwem zaworów i dziwnej aparatury. Całość tworzy niezwykle przyjemną dla oka konstrukcję, którą mamy ochotę zbadać.
Każda kolejna zagadka przyprawia nas o szybsze bicie serca i nie możemy doczekać się kolejnego kroku. Tworzymy, łączymy, współpracujemy, wymieniamy się spostrzeżeniami. Zabawa jest przednia i czujemy, że konstruujemy coś niesamowicie wspaniałego!
Nagle, co to? Patrzymy po sobie i wybuchamy śmiechem. Takiego obrotu sytuacji się nie spodziewaliśmy! Całe pomieszczenie nabiera zupełnie nowego wyglądu, a i my nie możemy uwierzyć własnym oczom. I tak też pomiędzy niezwykłym obrotem sprawy i łzami, które płynęły ze śmiechu, udaje nam się rozwiązać ostatnią zagadkę. Po raz kolejny doświadczyliśmy tego dziwnego uczucia - czy naprawdę jesteśmy już wolni? Szkoda, że ta zabawa się już skończyła, bo chcielibyśmy posiedzieć tam jeszcze dziesięć razy tyle. To chyba najlepszy dowód na to, że rozgrywka była idealna!

Akt drugi - ciemno, strasznie i wspaniale

Patrzymy po sobie i wiemy, że chcielibyśmy coś jeszcze. Tu jest po prostu zbyt fajnie, żeby już jechać dalej. To może teraz idźmy w zupełnie innym kierunku? Wybór pada na Horror Room i postanawiamy oddać się w ręce mroku i tego, co nieodkryte.
Pełni obaw i z duszą na ramieniu wchodzimy wgłąb mroku i pozwalamy zamknąć za sobą drzwi. Gra dopiero się zaczęła, a my już teraz odczuwamy, jak przeszywa nas lodowaty chłód strachu. Głos rozbrzmiewa w ciemności. Pełen obaw o to, co nastąpi, zupełnie jak my, zagubiony w otaczającej go nowej rzeczywistości. Kim jest dozorca, co się stało w opuszczonej kamienicy, dlaczego jest tu tak strasznie? Trzymamy się razem i staramy się nie panikować. Naszym oczom ukazują się symbole, znaki, które krok po kroku prowadzą nas dalej i motywują do działania. Cóż jednak z tego, kiedy okazuje się, że strach sprawia, że wszystko dzieje się dużo wolniej? Nie wierzycie? Poddajcie się takiemu eksperymentowi i zrozumiecie, co dzieje się, gdy włącza się lęk. Nie pozwalamy jednak na to, aby rozgrywka stała w miejscu. Działamy dalej mimo wszystko!
Odkrywają się przed nami kolejne zagadki, ale i przez to coraz więcej elementów gry przyprawia nas o palpitacje serca. Czy to wreszcie się skończy?! Męska decyzja - kto się oddali w mrok i zbada teren? Nie ma chętnych? Dobra, idziemy razem. Jesteśmy już tak blisko finału. Teraz trzeba tylko wszystko poprawnie złożyć w logiczną całość. Koniec? Tak! Udało się!

Poziom Drugi, a zabawa pierwszorzędna

Poziom Drugi zachwyca na różnych płaszczyznach. Przyjrzyjmy się jednak każdemu scenariuszowi z osobna.
Hydrozagadka jest niesztampowa, świeża i angażuje graczy w sposób, z jakim nie będzie wam często dane zmierzyć się w escape roomach. Tutaj nacisk położony jest na kojarzenie faktów, współpracę, mechanikę, tworzenie. Co ciekawe, pokój ten nie ma fabuły, a jednak zabawa w nim jest przednia, spójna, a gracze nie odczuwają jej braku. Musimy się przyznać, że nie przepadamy za pokojami, które nie mają swojej historii, ale ten rozkłada wszystkich na łopatki swoją nietuzinkowością. Genialnie zaadaptowane pomieszczenie, które dostało swoje drugie życie, pozwoli wam na godzinę odciąć się od rzeczywistości. Finał - genialny! Tutaj po prostu trzeba dać się zamknąć
Horror Room z kolei angażuje graczy nie tylko kolejnymi zagadkami, ale i fabułą, którą odkrywamy w trakcie zabawy. Perfekcyjny w swojej prostocie, interaktywny i bardzo dobrze przemyślany. Nie pozwoli wam na nudę także dzięki nastrojowi, jaki tam panuje. Przygotujcie się na chwile grozy i pracę pod presją strachu. Czy będziecie na tyle odważni, aby zmierzyć się z własnymi lękami?
Poziom Drugi to genialny escape room, który koniecznie trzeba odwiedzić w Opolu. Czy są tu jakieś minusy? Nie możemy się ich dopatrzeć. Chyba tylko to, że chwielibyśmy tam zostać jeszcze dłużej. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - będziemy mieć motywację, żeby wracać.
W końcu nadszedł czas na zdjęcie, szybką przekąskę w lokalnej włoskiej knajpce i wyruszyliśmy do ostatniej lokalizacji tego dnia. Przed nami Zamek w Mosznej.

 
Poziom Drugi
Władysława Reymonta 30, Opole
kontakt: + 48 666 163 029, poziomdrugi@gmail.com
Czas trwania rozgrywki: 60 minut

wtorek, 21 czerwca 2016

Daliśmy się zamknąć w areszcie, czyli Chata Zagadek w Opolu

Słoneczny niedzielny poranek, godzina ósma. Jedziemy po Różę i Przemka, a w radiu Mick Jagger rozpaczliwie chce wiedzieć, czy ktoś widział jego ukochaną. Grześ przekrzykuje kolejne dźwięki muzyki i stwierdza, że zrobimy konkurs. Na Facebooku pojawia się pierwsze pytanie rodem z "Jaka to melodia". Na tę chwilę nie wiemy jeszcze, jaka będzie nagroda dla zwycięzcy, ale pomysł był na tyle spontaniczny i szalony, że to była już tylko kwestia formalności. Postanawiamy, że będziemy myśleć o tym później, a w międzyczasie zabieramy przyjaciół i mkniemy naszym autem kierując się na południowy zachód Polski. Po drodze napawamy się pięknem dnia i robimy postój, gdzie z radością zajadamy się sałatką owocową, którą przygotowali Róża i Przemek. Po poważnych rozmowach na temat preferencji kulinarnych, ruszamy dalej i już wkrótce naszym oczom ukazuje się Opole.

Zamknięci w areszcie

Pierwszym przystankiem jest Chata Zagadek. Wbrew temu, co mówi nazwa, sama chata jest raczej domkiem z dość pokaźnym, przylegającym do niego ogródkiem. Wchodzimy schodami na pierwsze piętro i jesteśmy wprowadzani do gry. Niedługo później zabrana zostaje nam wolność i zostajemy zamknięci na godzinę. Nie pozostaje nam nic innego niż wykazać się sprytem i spostrzegawczością. Niedzielny poranek nie pozwolił się nam nudzić.


Zamknięci za kratami. Odseparowani od reszty świata. Wszystko jest minimalistyczne, na tyle hermetyczne, że przez chwilę przechodzi nam przez myśl, że pójdzie nam szybko i bezboleśnie. Początkowo właśnie tak było: szło nam szybko, sprawnie i płynnie. Kolejne zagadki rozwiązujemy z łatwością, otwieramy kłódki jedną po drugiej. Koniec tego dobrego nadszedł nieubłaganie i zaczęliśmy zachodzić w głowę, co umknęło naszej uwadze. Zaglądamy w każde miejsce po kilka razy, aż w końcu nie wytrzymujemy i bierzemy podpowiedź. Oczywiście! Nasz błąd! Gramy zbyt grzecznie, trzeba było odłożyć obawy na bok.
Gra nabiera tempa i czujemy, że koniec jest coraz bliżej. Nagle robi się bardzo gorąco, a my zdajemy sobie sprawę, że czeka nas jeszcze mnóstwo pracy. Zaczynamy nerwowo zerkać na zegar. Czy ktoś może zatrzymać czas?
Znajdujemy coś, co sprawia, że patrzymy na siebie w osłupieniu. Co to ma być? Jak mamy sobie z tym poradzić? Jednak Róża i Przemek zachowują zimną krew i ze spokojem i opanowaniem rozwiązują w kilka sekund zagadkę, która nam zajęłaby z pewnością dużo więcej czasu. Nieco oszołomieni tym faktem i z ogromną dozą podziwu, odsuwamy od siebie emocje i idziemy na przód.
Od finału dzieli nas zaledwie kilka kroków. Wystarczy jeszcze przez chwilę ruszyć głową i... uciekamy przed czasem!

Za kratami czas szybko płynie

Scenariusz Areszt w Chacie Zagadek nie jest zbudowany na fabule, jednak nie zmienia to faktu, że zabawa w tym pokoju jest naprawdę bardzo dobra. Będziecie musieli się wykazać odrobiną współpracy, umiejętnością kojarzenia i łączenia faktów oraz zdolnością kombinowania.
Wydawać by się mogło, że uporamy się z pokojem dość szybko, jednak zagadek jest całkiem sporo i angażują one uczestników na różne sposoby.
Pokój nosi miano trudnego, jednak wszystko jest w nim logiczne i przemyślane, także jeśli będziecie współpracować, na pewno szybko zrozumiecie, że tu nie ma przypadków, a wszystko oparte jest na sile umysłu. Wystarczy ruszyć głową, a wszystko poukłada się w logiczną całość. Trudność pokoju jednak, według nas, wynika z faktu, że niektóre rzeczy, biorące udział w rozgrywce, są nieco lepiej poukrywane i na to zużyliśmy nasze podpowiedzi. Jeśli zatem lubicie szperać i połączycie to z metodycznym rozwiązaniem zagadek, na pewno wyjdziecie z pokoju zwycięsko.
Dla uczestników po grze czeka mała niespodzianka, której nie udało się nam w końcu wykorzystać. Na sam koniec porozmawialiśmy sobie z przesympatycznym mistrzem gry i zdaliśmy sobie sprawę z tego, że wzywają nas kolejne wyzwania. Pospieszyliśmy się na tyle, że zapomnieliśmy zrobić sobie zdjęcia przed drzwiami aresztu. Nie mniej jednak nie mogliśmy odejść bez pamiątkowej fotografii, dlatego też skąpani słońcem i całkowicie oślepieni jego blaskiem, zrobiliśmy sobie selfie.


Ogródek przed Chatą Zagadek zaczął się wypełniać ludźmi i zdaliśmy sobie sprawę z tego, że obok znajduje się restauracja. Przez chwilę pomyśleliśmy, że może warto by było coś przekąsić przed kolejną rozgrywką, ale z braku czasu skończyło się jedynie na przejrzeniu menu. Wtedy Grześ zauważył w jednym daniu Mega Ziemniaka. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy chodzi o jego smak czy wielkość, a jeśli to drugie, to jak duży jest mega ziemniak. Tak bardzo zafiksowaliśmy się na tym, że postanowiliśmy zamieścić kolejną zagadkę na Facebooku. Mega ziemniak okazał się być nie tak łatwym tematem do zgadnięcia.
W końcu wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do kolejnego miejsca. Dopiero zaczynaliśmy się rozkręcać.


Chata Zagadek
Barlickiego 7, Opole
kontakt: + 48796 189 189, biuro@chatazagadek.pl
Czas trwania rozgrywki: 60 minut


Zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Chaty Zagadek oraz Facebooka.

czwartek, 5 maja 2016

O tym, jak sztuka łączy się z rozrywką, czyli "Kim jest Max Winckler?"

Pokoi, inspirowanych licznymi dziełami literackimi czy kultowymi filmami, zaszczycającymi srebrne ekrany, jest naprawdę wiele. Nie dziwi zatem chyba, że kultura napędza ludzką wyobraźnię i staje się natchnieniem, do przeniesienia ją na inną płaszczyznę. Wśród kanonu wszelkich dzieł, wybiło się jedno, które samą swą formą już sprawiło, że odliczaliśmy dni do jego premiery. Dodatkowo gdy dotarła do nas informacja, że jego przedłużeniem będzie pokój zagadek, wiedzieliśmy, że będzie to coś wyjątkowego. Mowa tu o niezwykłym słuchowisku "Kim jest Max Winckler?" i scenariuszu rozgrywki, w którym można zagrać w Mysterious Room. Zacznijmy jednak od początku.

Zanurzeni w muzyce, pochłonięci historią

Przyznać trzeba, że fenomen Maxa Wincklera jest niezwykły. Jako, że jesteśmy osobami, które od audiobooków stronią, a wolą raczej obcować ze słowem pisanym z namacalną jego formą w postaci książek, odnalezienie się w kakofonii dźwięków, jakie tworzą całe przedsięwzięcie, stało się zupełnie nowym doznaniem. Spójrzmy jednak na całą sprawę szerzej. "Maxa" z pewnością wiele osób nazwałoby audiobookiem, jednak byłoby to kompletnie nie na miejscu, biorąc pod uwagę części składowe, jakie ostatecznie stworzyły finalne dzieło. To nie monotonny monolog lektora, a raczej naznaczona emocjami przygoda, która otula słuchaczy swoją fantastyczną rzeczywistością.
Słuchowiska, zapoczątkowane w okresie przedwojennym i nadawane w radio, skupiały rzesze słuchaczy, którzy śledzili losy bohaterów. Można zaryzykować stwierdzenie, że "Max" jest czymś na wzór klasycznego słuchowiska, wydanego w nowoczesnej odsłonie, łączącym przeszłość z teraźniejszością. Ze względu na swoją formę, nie można przejść obok niego obojętnie.
Trzymający w napięciu scenariusz, napisany przez Adama Chylińskiego i Bartosza Szpaka, przenosi słuchaczy do fabrykanckiej Łodzi z przełomu XIX i XX wieku. Max Winckler, który przyjeżdża tu po śmierci serdecznego przyjaciela, nie jest bynajmniej osobą pozbawioną problemów. Nękają go niewytłumaczalne sny, w których nie potrafi odnaleźć sensu. Łódź wita młodzieńca jednak serią przedziwnych zdarzeń, które pozwolą mu odkryć sens nawiedzających go sennych obrazów, jak i prawdy o nim samym.

Podróż w czasie w wersji last minute

Nasza przygoda z "Maxem" stała się inspiracją do tego, aby przeżyć ją jak najlepiej. Czy w tak niesamowite miejsce można się udać w nieodpowiednim stroju? Chcieliśmy całkowicie dać się pochłonąć klimatowi pokoju i postanowiliśmy zadbać o szczegóły naszych odwiedzin. Przebranie się na dziewiętnastowieczną modłę było rzeczą naturalną i tak samo kluczową, jak same odwiedziny w Mysterious Room. Zaczęły się gorączkowe przygotowania last minute. Ania cały wieczór tkała wąsy dla Grzesia (mężczyzna bez zarostu w tamtych czasach? Prawie niemożliwe!), a sama na kilka godzin przed grą buszowała pomiędzy wieszakami w second handzie. Zwężenie spódnicy o pięć rozmiarów, okazjonalnie przerywane po to, żeby zakręcić włosy, nastąpiło w ekspresowym tempie. I tak też w szalonym galopie wybiegliśmy z domu, w ubraniach za grosze i niestety pachnących tą charakterystyczną wonią staroci, aby za moment zmierzyć się z tym, co prześladuje Maxa Wincklera w jego snach. Wielka przygoda miała się właśnie rozpocząć!


Opuszczona uliczka, gdzieś w Łodzi. Wokół nas odgłosy bryczki, a nad głowami nieśmiały blask gwiazd. Stoimy po środku zupełnie nowej rzeczywistości i patrząc na siebie i to, co znajduje się dookoła, mamy wrażenie, że naprawdę cofnęliśmy się w czasie o co najmniej sto lat.
Badamy szczegóły, napawamy się klimatem, szukamy poszlak. Gubimy się nieco w mnogości tego, co nas otacza i mimo tego, że znajdujemy elementy zagadek, nie możemy ruszyć pełną parą. W końcu coś zaskoczyło i jeden wielki chaos zaczyna kształtować się w rozwiązanie. Dają o sobie znać magiczne słowa, które łączymy ze sobą i wystarcza je głośno przeczytać, żebyśmy zrozumieli, co mamy robić dalej.
Rozgrywka nabiera rumieńców, a my przemy na przód. Pokój nagle przesiąka miękkim światłem, a my zatracamy się w tajemniczych elementach i tworzymy coś zupełnie nowego. Wstrzymujemy oddech. Otwieramy szerzej oczy. Znacie to uczucie, kiedy w śnie wszystko potrafi zmienić się o 180 stopni, a wy z ekscytacją i niedowierzaniem brniecie dalej aż do serca tej niesamowitej i magicznej rzeczywistości? To właśnie musiał przeżywać Max, a my razem z nim.
Krzątamy się na pograniczu snu i jawy, dochodzą do nas dźwięki, które nie chcą odejść. Wwiercają się w nasz umysł i nie chcą dać spokoju. Czego od nas chcesz?! Czemu nas dręczysz?! Ostatnie minuty, coraz gęściej, coraz ciężej. Współpraca ratuje nas z opresji. Max, czy i ty zaznałeś spokoju?

Gdzie kończy się sztuka, a zaczyna się rozrywka

"Kim jest Max Winckler?" to pytanie, z którym zmierzyć się musi każdy, kto wejdzie do jego świata. Słuchowisko jest niezwykłym przeżyciem, zupełnie niespodziewaną formą artystycznego wyrazu, którą najlepiej kontemplować zamykając się na świat zewnętrzny i bez pamięci zatracając się w rzeczywistości, jaką tworzy jego historia. Gra aktorska, muzyka, scenariusz - to wszystko tworzy plastyczny świat, który ma się wrażenie, że wsiąka w naszą teraźniejszość.
Niesamowity jest również fakt, że na samym słuchaniu "Maxa" się nie skończy. Odwiedziny w Mysterious Room i wkroczenie do świata Wincklera to zupełnie inny sposób przeżywania słuchowiska. Niezwykła przygoda, która czeka uczestników, gęsta od tajemnic, magii i niezwykłej muzyki, tworzy przeżycie, które na długo pozostanie w pamięci uczestników. Wstąpienie do świata bohatera, zmierzenie się z tym, co dotyczy i jego, jest niezwykle urzekającą podróżą.
Niesamowity klimat tworzy wystrój, który przenosi nas w czasie i przestrzeni do przełomu XIX i XX wieku. Każdy najdrobniejszy szczegół jest tu przemyślany, magiczny, niepowtarzalny. Nie jest to zwykły pokój zagadek, ale prawdziwy wehikuł czasu, naszpikowany tajemnicami i zagadkami. A przyznać trzeba, że te wprowadzą uczestników w osłupienie i pozwolą wykazać się inteligencją na wiele sposobów. Za drzwiami "Maxa Wincklera" czeka was przygoda, która zachwyci na wielu płaszczyznach. Nie musicie znać słuchowiska, żeby się dobrze tu bawić. Nie mniej jednak, wiemy sami, że wysłuchanie nagrania, a następnie gra w jego pokoju, pozwoli wam na zupełnie inny wymiar przeżywania zagadek.

Poza pytaniem tytułowym, z którym musi się zmierzyć każdy uczestnik, Max Winckler budzi lawinę kolejnych. Postanowiliśmy je zadać twórcom słuchowiska i tym samym podzielić się z wami wywiadem, jakiego udzielił nam Adam Chyliński, współscenarzysta i współreżyser słuchowiska. Oddajemy mu głos.

Jak zrodził się pomysł na stworzenie słuchowiska?
Mroczna historia z Łodzią w tle chodziła za nami od dawna, chyba od momentu, kiedy przyjechaliśmy na studia do Szkoły Filmowej. Łódź nie pozostawia nikogo obojętnym i my też ulegliśmy tej dziwnej aurze. Zaczęliśmy tworzyć historię inspirowaną obrazkami Księżego Młyna, Piotrkowskiej, pałacowych salonów. Początkowo wszystko wskazywało na to, że Max Winckler będzie bohaterem serialu fabularnego. Z czasem, z różnych względów, musieliśmy trochę zweryfikować plany. Zaczęliśmy szukać nowej formy wyrazu, która nie przekraczałaby naszych możliwości , a jednocześnie pozwoliłaby w pełni wybrzmieć opowieści. Padło na słuchowisko. Teraz trudno nam sobie wyobrazić inne zakończenie tej przygody.

Czym wyróżnia się ono na tle tego typu przedsięwzięć?
Właściwie wszystkim! Nasze słuchowisko nie jest adaptacją literacką - nie jest odegranym przez aktorów w studiu dramatem ani przeczytaną przez lektora książką. Tekst jest w stu procentach oryginalny i napisany typowo pod medium dźwiękowe. To czuć. Kiedy zakładasz słuchawki, masz pewność, że ta historia jest napisana właśnie dźwiękiem. To, co słyszysz, nie jest tylko dodatkiem do tekstu – to równoległa warstwa, tak samo przemyślana jak dialogi czy opisy. W efekcie „Winckler”, bardziej niż klasycznego audiobooka, przypomina film bez obrazu. Autorska jest też muzyka. Co ciekawe stworzona została przez Bartka Szpaka, również współautora scenariusza i współreżysera. To dlatego ścieżka dźwiękowa jest tak spójna. Każda postać ma przypisany lejtmotyw, a utwory komponowane były równolegle do tworzenia scenariusza.

Dlaczego akurat Łódź stała się tłem wydarzeń (na ile to miasto stworzyło Maksa, a na ile było po prostu naturalnym wyborem)?
Można powiedzieć, że to Łódź zrodziła postać głównego bohatera, chociaż po kilku miesiącach pracy nad słuchowiskiem, trudno mi sobie wyobrazić to miasto bez Maksa Wincklera. Wszystkie miejsca, które „wystąpiły” w słuchowisku, istnieją naprawdę, dlatego za każdym razem, kiedy je odwiedzam, widzę w nich naszych bohaterów. Ale dlaczego akurat Łódź? Cytując słuchowiskowego narratora: „w murach tego miasta kryje się coś więcej”. To „coś więcej” nas zafascynowało, chcieliśmy to eksplorować i się z tym zmierzyć.

Skąd pomysł na stworzenie Escape Roomu na podstawie słuchowiska? Czy pojawił się on od razu czy też pod wpływem jakiegoś konkretnego impulsu?
Pomysł pojawił się bardzo szybko. Od początku wiedzieliśmy, że format słuchowiskowy jest dosyć niszowy i musimy zrobić coś nietypowego, żeby zachęcić odbiorców do słuchania. Escape room wydał nam się idealnym działaniem marketingowym i rzeczywiście, z perspektywy czasu widać, że to działa. Poza tym zawsze myśleliśmy o „Maksie” jako o historii transmedialnej. Nie chcemy, żeby nasza opowieść zakończyła się po dwóch godzinach audio seansu. To niesamowite, że fani słuchowiska mogą odkrywać kolejne znaczenia w escape roomie, a w przyszłości być może odnajdą je w notatniku napisanym przez głównego bohatera, czy w serii opowiadań o każdej z postaci - kto wie dokąd zaprowadzi nas ta historia?

Czy ktokolwiek z twórców „Maxa” był w jakimś escape roomie? Jeśli tak, to jak wspominacie to doświadczenie?
Większość z nas jest weteranami escape roomów. Uwielbiamy!

Jak wyglądał proces tworzenia pokoju?
Budowa pokoju trwała prawie tyle samo, co produkcja słuchowiska, czyli kilka miesięcy. Zagadki powstały bardzo szybko, już na początkowym etapie prac, ale adaptacja pomieszczenia to była niekończąca się jazda bez trzymanki. Wydawało nam się, że to będzie to samo, co remont mieszkania. Tymczasem wyglądało to niemalże jak budowa domu! Niektórzy z nas zostali specjalistami od bejc, listew drewnianych i innych fug. Polecam wszystkim, którzy lubą DIY.

Czy sami go przeszliście/testowaliście?
Jesteśmy współautorami pokoju, więc , siłą rzeczy, sami nie mogliśmy go przetestować. A szkoda, bo na etapie tworzenia koncepcji staraliśmy się połączyć wszystko to, co dla nas najciekawsze w tego typu rozrywce. Escape room Maksa Wincklera jest dla nas takim idealnym miksem, spełnieniem marzeń gracza, dlatego bardzo, ale to bardzo żałujemy, że sami nie zostaliśmy tam zamknięci.

Czy „Max” skrywa jeszcze jakieś niespodzianki, które zaskoczą nas niebawem?
Już niebawem słuchowisko będzie można usłyszeć podczas festiwalu Transatlantyk, a później podczas innych tego typu imprez w całej Polsce. Nie mogę zdradzić wszystkiego, ale mamy jeszcze kilka ciekawych pomysłów w zanadrzu. Tak, jak wspominałem, Max jest bohaterem transmedialnym, więc całkiem możliwe, że zobaczymy go też w nieco innych odsłonach




Mysterious Room
Sienkiewicza 55, Łódź
kontakt: +48 570 666 616, biuro@pokojezagadki.pl
Czas trwania rozgrywki: 60 minut
Facebook

Zdjęcia pochodzą ze strony Mysterious Room oraz oficjalnego profilu Kim jest Max Winckler? na Instagramie.

środa, 27 kwietnia 2016

A Ty, Kiedy Otworzysz Drzwi?

Co jest wspaniałe w spontanicznych wyjściach na zagadki? Fakt, że uczestnicy mogą całkowicie zagłębić się w nieznane. Taki plan przyszedł nam wszystkim do głowy, kiedy za oknami robiło się już ciemno, a jedynie odrobina zagadek zdawała się być odpowiednim zakończeniem szalonego dnia. Jeden telefon, szybkie pytanie - oczywiście, że będziemy!

Lot na bezludną wyspę

Na samym początku znaleźliśmy się na wyspie. Nie był to jednak cel naszej wspólnej podróży. Pamiętamy tylko turbulencje samolotu, a potem szum fal, które wypluły nas na piaszczystą plażę z głębin morza. Środek bezludzia, z dala od jakiejkolwiek cywilizacji. Powoli nadchodzi zmierzch, a my nie wiemy, z czym będziemy musieli się wtedy zmierzyć. Nadszedł czas, żeby jak najszybciej stąd się wydostać!
Stoimy pośrodku dzikiej przyrody. Dookoła otaczają nas drzewa, liście, niekończąca się ilość piasku i... nasze bagaże! Może w nich znajdziemy coś, co może się przydać. Zaczynamy sprawdzać każdą torbę i każdą kieszeń. Tyle musi wystarczyć na początek. Postanawiamy spenetrować wyspę. Każde z nas odchodzi w inną stronę i próbuje znaleźć coś, co dałoby nam przewagę nad mijającym czasem i nadchodzącym zmrokiem. Przy akompaniamencie odgłosów natury rzucamy się w serce dzikiej natury i zaczynamy stopniowo wychodzić na prostą.
Przed nami było jeszcze tak dużo do zrobienia, a czas tak szybko się kończył. Nie nudziliśmy się jednak! Walczyliśmy z zagadkami, co chwilę przekrzykując się z nowymi pomysłami, wszystkiemu wtórowały też salwy śmiechu, a Ania pokusiła się o to, aby nastraszyć Grzesia. Szczerze? Nie był tym zachwycony. Powiedzmy wprost - był wściekły. Czy można się cieszyć z bardzo bliskiego spotkania własnego oka z wężem? No właśnie...
Czas się nam kończył, a przed nami została ostatnia zagadka. Halo, baza, potrzebujemy pomocy, utknęliśmy na bezludnej wyspie. Coś jest nie tak! Zachodzimy w głowę, co robimy nie tak i wreszcie nas olśniło! Ostatni element zagadki pasował idealnie! Teraz tylko została chwila napięcia... i zostaliśmy uratowani!
Bezludna wyspa wprowadza nas do innego świata. Przez chwilę rzeczywiście można poczuć się, jak rozbitkowie, którzy zostają rzuceni w serce nieznanej nikomu wyspy. Łamigłówki i zagadki nie tylko nie pozwolą na odrobinę odpoczynku, ale i przyprawią o przyjemny zawrót głowy. A znajdziecie ich tu całe mnóstwo i to z pewnością takich, których nie widzieliście nigdzie indziej. Trzeba będzie wytężyć wzrok, wykazać się spostrzegawczością, do tego dodać umiejętność kojarzenia faktów i pracy pod presją uciekającego czasu. Dodajmy jeszcze malowniczą scenerię, dookoła piasek, śpiew ptaków i bujna zieleń dżungli - czy można chcieć czegoś więcej?

Noc na cmentarzu

Patrzymy na siebie i gdyby ktoś w tym momencie sprawił, żeby można było słyszeć myśli, to wszyscy byśmy krzyczeli: "Drugi pokój!". Na szczęście te słowa w końcu zostały wypowiedziane na głos i dzięki temu, chwilę później zmierzaliśmy na spotkanie z nieznanym. A była to nieco przerażająca niewiadoma, bo chodziło o zaginięcie ludzi, którzy rozpłynęli się w powietrzu w niewyjaśnionych okolicznościach. Nie pozostało nam nic innego niż zbadać tę sprawę, ale wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że nogi poniosą nas nigdzie indziej a na... cmentarz. To tutaj zaprowadził nas trop i tym samym nakierował nas na członków tajemniczej sekty, która spotykała się pod osłoną nocy. Czekała nas wyprawa w najczarniejszą otchłań ciemności.
Otoczeni półmrokiem i nieuchronnością ludzkiego losu, zaczynamy rozglądać się dookoła. Niby minimalistycznie, ale już na pierwszy rzut oka wiemy, że nie będzie to bułka z masłem. Ludzkie twarze i ich nazwiska przewijają się na kolejnych krokach... Tak kruche jest życie, tak bardzo ulotne. Daty narodzin i śmierci zaczynają się łączyć w ciąg nieskończonych liczb, które opowiadają krótką historię ich istnienia. Badamy poszlaki i każdemu z nas udaje się wpaść na kolejny element zagadki. Nagle powietrze przeszywa krzyk - wysoki i niepohamowany. W tych okolicznościach, każde z nas mogłoby uznać, że wyrwało się nam to przez przypadek. Jednak winowajca szybko się ujawnia i już wiemy, kto z naszej czwórki dopuścił się napędzenia reszcie strachu i krzyczał jak mała dziewczynka. (Nie, nie powiemy kto. I owszem, wracamy często do tej sytuacji w ramach okazjonalnego droczenia się) Chwilowy zastój nie powoduje jednak, że tracimy zdrowy rozsądek i już wkrótce zbliżamy się wielkimi krokami do końca zabawy. Wystarczyło przez chwilę wytężyć szare komórki i użyć zwinności, a wyjście z pokoju stanęło przed nami otworem. Było rewelacyjnie!
O "Krypcie" można powiedzieć zwięźle i na temat: świetny pokój, który nie może zawieść. Ogromnym plusem jest tutaj to, że zagadki są niezwykle spójne, przemyślane i dzięki temu przyjemnie się je rozwiązuje. Nie dajcie się jednak zwieźć - nie jest to coś szablonowego i przewidywalnego. Zagadki są niezwykle kreatywne i angażują uczestników na wiele sposobów.
Spotkacie się tu z licznymi niespodziankami, które przyprawią o szybsze bicie serca, ale i cudowną zabawę. Genialny pokój, który niejednym potrafi zaskoczyć.

A Wy, kiedy otworzycie drzwi?

Jak to dobrze, że powstają takie miejsca jak KOD - pokoje, które mimo tego, że nie znajdziecie tu wydumanej technologii, są rewelacyjnie przygotowane, logiczne, przyjemne i na tyle kreatywne, że wraca się do nich we wspomnieniach. Pokoje nie należą tutaj do najłatwiejszych, ale są tak przemyślane, że w zasadzie wszystko można rozwiązać wyłącznie siłą własnego umysłu. To kochamy najbardziej! Czy istnieje coś lepszego niż zadowolenie z mocy swoich szarych komórek, które będą tutaj pracować na najwyższych obrotach? Z racji tego, że jedna osoba z naszej czwórki (No dobra, powiemy tylko, że nie była to kobieta) napędziła nam niezłego strachu w "Krypcie", z pewnością długo o tym miejscu nie zapomnimy. Jednak w jak najlepszym tego słowa znaczeniu.
Wróćmy jednak do samego KOD-u. Oba pokoje warto odwiedzić, oba są rewelacyjnie przygotowane i mają niepowtarzalny klimat. Przemiła obsługa również z pewnością zbuduje cudowną atmosferę! Czy warto się tam wybrać? Jak najbardziej! Gdybyśmy mieli zadecydować, do którego pokoju chcielibyśmy iść raz jeszcze, powiedzielibyśmy "Krypta". To chyba ten "okrzyk ekscytacji" sprawił, że nie zapomnimy o tym miejscu na bardzo długo. (Dobra, to był Przemek, ale niech pozostanie to między nami!)


KOD - Kiedy Otworzysz Drzwi
Łódź, Piotrkowska 55 lok. 216
kontakt: (+48) 600 878 608, kontakt@kod.org.pl
Czas trwania rozgrywki: 50 minut



Zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony KOD.

niedziela, 13 marca 2016

Uciekanie na masową skalę, czyli Mass Escape w Szczecinie

Kiedy słyszysz dwa słowa: "mass" i "escape" obok siebie, można przeczuwać, że będzie działo się coś niezwykłego. Czekać nie trzeba będzie długo, ponieważ już 8 maja w Szczecinie, odbędzie się uciekanie na ogromną skalę. Wkrótce Azoty Arena zamieni się w ogromny escape room, w którym uczestnicy zmierzą się zarówno z czasem, jak i zagadkami. Co wiadomo o tym enigmatycznym projekcie? Rzućmy na to nieco światła.
Azoty Arena to ogromny kompleks sportowo-widowiskowy, który zajmuje przestrzeń aż 102 350 metrów kwadratowych. To on będzie stanowił miejsce wydarzeń zbiorowego uciekania. Tak ogromna przestrzeń z pewnością pomieści wielu graczy. O jakich ilościach jednak mówimy? Jeśli wierzyć liczbom uczestników, jaka zdeklarowała się na stronie wydarzenia na Facebooku, na tę chwilę możemy spodziewać się niemałego tłumu, ponieważ przybędzie aż... 1400 osób! Z pewnością będzie gorąco, więc będziecie mogli sprawdzić swoją umiejętność pracy pod presją i chłodnego podejścia do rozwiązywanych zadań, jakie postawi przed nami gra.
Tematyka samej rozgrywki jest nadal owiana tajemnicą. Jednak jakiś czas temu na Facebooku pojawiło się zdjęcie, które mogłoby w pewien sposób co nieco sugerować. Czy i wam przychodzi na myśl epidemia? Póki co, możemy jedynie snuć domysły, chociaż czy nie byłoby to prawdopodobne?
Bilety są jeszcze dostępne, także wciąż można dołączyć do zabawy. Zastanawiające jest, jak bardzo powiększy się liczba graczy aż do rozpoczęcia samej rozgrywki.
Czasu jest coraz mniej, ale zdaje się, że pytań przybywa coraz więcej. Postanowiliśmy zadać je jednemu z organizatorów całego przedsięwzięcia, z prośbą o uchylenie rąbka tajemnicy. Rozmawiamy z Marcinem Banasiakiem, właścicielem NIEpokoju w Szczecinie. 

Jak przygotować się do Mass Escape?
Każdy uczestnik po wejściu na halę, zostanie wyposażony we wszystko, co będzie potrzebne podczas gry. Nie trzeba przynosić ze sobą żadnych urządzeń, wskazane jest nawet nie zabierać ze sobą telefonu albo chociaż wyłączyć go na czas gry. Jedynym wyjątkiem usprawiedliwiającym użycie aparatu bądź telefonu jest „selfie” z #massescape w wyznaczonych do tego miejscach :D

Jakiego rodzaju zagadek możemy się spodziewać?
Pomidor.

Wiemy, że zabawa potrwa klika godzin. Czy jednak jest jakiś limit czasu, w którym trzeba się zmieścić?
Otwarcie bram zaplanowane jest na godzinę 11:00 i jest to jedyna informacja dotycząca czasu, jaką podajemy uczestnikom na tym etapie. O resztę zadbamy na miejscu, wprowadzając w odpowiedni klimat… Ze względu na przyjezdnych, dodam tylko, że wszystko zakończy się do godziny 17:00. Nie licząc oczywiście zagadkowego after party, które też jest planowane, a zaproszenie na nie otrzyma każdy, który zdoła uciec 08.05.2016 z hali Azoty Arena. :)

Czy starzy wyjadacze, którzy mają na swoim koncie niejeden escape room będą czymś zaskoczeni?
Jest kilka atrakcji które na pewno zrobią wrażenie, niezależnie od tego w ilu escape roomach był ktoś wcześniej. Jedną z nich będzie udział NPC (non player-character) czyli takich „aktorów”, którzy będą zaangażowani w grę, ale po drugiej stronie, po stronie organizatorów. A takich osób będzie kilkadziesiąt.

A nowi? Czego mogą się spodziewać?
Nie jest to wymogiem koniecznym, ale zachęcamy aby przed Mass Escape każdy uczestnik odwiedził chociaż jeden escape room. Na pewno ułatwi to „odnalezienie się” podczas gry. Jeśli jednak przyjdzie ktoś, kto w pokoju ucieczki nigdy nie był, pewnie wyjdzie w ciężkim szoku.

Jakich rad udzieliłbyś uczestnikom?
My zadbamy o scenariusz, logistykę i organizację w 100%, ale jest jedna rzecz którą musimy zbudować wspólnie… Klimat. Mamy na to świetny pomysł, ale będzie wymagał zaangażowania wszystkich uczestników. :) Moja rada : Oddajcie się zabawie, wkręćcie się w klimat! 

Dziękujemy!

Poniżej znajdziecie wszelkie podstawowe informacje, dotyczące wydarzenia. Czy staniecie się częścią ogromnego, uciekającego tłumu? Podzielcie się z nami swoimi domysłami na temat wydarzenia.