W naszym zespole zaszły zmiany. Na placu boju zostało dwoje Room Busterów, ale
nie martwcie się - wciąż czeka na nas dużo przygód, a wy szykujcie się
na kolejne relacje, konkursy i mnóstwo nowości! Nadchodzi jeszcze więcej artykułów, ciekawych zagadek i atrakcji.
Room Busters & Friends wyruszają na podboje kolejnych miejsc, aby
szerzyć dobrą zabawę i sprawdzić dla Was, co w pokojach piszczy
Lubimy być zaskakiwani. Kolejnej dawki emocji dostarczył nam Project Escape Łódź, gdzie udało nam się dowiedzieć, że uciekanie z pokoju można wzbogacić w dodatkowe elementy, które rozbudowują grę i sprawiają, że zaczyna się ona robić bardziej zawiła, niż można by się tego spodziewać. W ten sposób przywitała nas kolejna przygoda w Łodzi.
Gra w grze i grze, i grze...
Te osoby, którym nie jest obca twórczość Chrisophera Nolana, na dźwięk słowa "incepcja", będą wiedziały, z czym trzeba będzie się zmierzyć. Dla pozostałych, którzy muszą nadrobić duże zaległości filmowe, sprawa wygląda następująco... Mówiąc o uciekaniu z Project Escape Łódź, nie można mówić o pojedynczym pokoju. Jest to raczej gra w grze i grą wzbogacona. Kierując swoje kroki w stronę ulicy Piotrkowskiej, wiedzieliśmy tylko, że mamy się zmierzyć nie z pokojem, ale, jak to określają twórcy, z planszą. Co mieli na myśli i z czym to się je, za chwilę przestanie być tajemnicą. Oczywiście każde z nas miało swoje domysły na ten temat, ale tak naprawdę dzieliły nas minuty przed tym, jak opadnie kurtyna niewiedzy i naszym oczom ukaże się prawda. Gdy przekraczamy drzwi okazuje się, że plansza to dość trafne ujęcie tego, z czym mamy się zmierzyć. Naszym oczom ukazało się ogromne pomieszczenie, a w nim kolejne. Całość przypomina w pewnym sensie budowę matrioszki - wewnątrz pokoju czekają nas pokoje. Rozwiejmy jednak wątpliwości - każdy z nich jest inny i ma swój własny klimat.
Takiej sytuacji jeszcze nie mieliśmy. Jak wybrać, od czego zacząć, skoro każdy pokój kusi swoim wystrojem i zaprasza do gry. Każde z nas biegnie w innym kierunku i próbuje znaleźć wskazówki.
Czas mija, a my zdążyliśmy już połączyć, zaświecić, otworzyć i znaleźć mnóstwo rzeczy, które krok po kroku przybliżają nas do wolności. Co chwilę albo wybuchamy śmiechem, albo wołamy między sobą, ponieważ potrzebna jest dodatkowa para rąk do pomocy.
Łamiemy głowy i szukamy wskazówek, biegając łapczywie wzrokiem po kolejnych elementach wystroju. Jak odnaleźć logikę w piętrzącym się stosie kartek? Z rąk do rąk każde z nas przekazuje sobie kolejne z nich i próbuje odczytać to, co chcą nam przekazać. W końcu powietrze przepełniają nasze okrzyki radości: To jest to! Rzucamy się wszyscy i drżącymi rękoma wpisujemy kolejne znaki szyfru. Jeden po drugim i kolejny. Udało się!
Zabawa do potęgi czwartej
Project Escape to kolejny punkt na mapie Łodzi, który tym razem przywędrował do nas z Krakowa.
Musimy przyznać, że z tego typu podejściem do tematu uciekania, spotkaliśmy się po raz pierwszy. Bywaliśmy w pokojach, które były niezwykle rozbudowane, ale zawsze podporządkowane jednemu motywowi przewodniemu. Odwiedzając Project Escape musimy przygotować się na coś zupełnie innego. Będąc w środku ma się wrażenie, że dostaliśmy możliwość skorzystania z teleportacji, aby z minuty na minutę przemieszczać się między różnymi światami. Każdy z nich ma odmienne zagadki, klimat i swoje własne tajemnice.
Zabawa tutaj wymaga nie tylko logicznego myślenia, ale i współpracy, a także... spalenia kilku kalorii! To miłe zaskoczenie i duża dawka frajdy.
Project Escape naprawdę podszedł do tematu niezwykle kreatywnie. To najlepszy dowód na to, że w ciągu godziny można jednak być w czterech miejscach na raz! Udając się na ulicę Piotrkowską przygotujcie wygodne buty i dużą porcję energii, bo będzie się działo. Z niecierpliwością czekamy na więcej!
Zapraszamy też do obejrzenia krótkiego filmiku. Czy czujecie już powiew przygody?
Tkalnio Zagadek, droga Tkalnio, znów się spotykamy! Czym zaskoczysz nas tym razem? Jaką wycieczkę wgłąb ludzkiego umysłu nam przedstawisz? Odwiedzając najnowszy pokój, przygotowany dla graczy, wiedzieliśmy tylko, czego mniej więcej się spodziewać. Okazało się, że scenariusz "Cela" zafundował nam niezwykle dużą dawkę emocji i wiele niespodzianek.
Pożegnanie z wolnością
Wrobiono nas w zabójstwo. Tym razem nie wywiniemy się od odpowiedzialności. Nasz los został przesądzony i wiemy, że czeka nas odsiadka.Zostajemy wprowadzeni do więzienia, drzwi zamknięto, a klucz powieszono w zasięgu naszego wzroku, z dala od naszych rąk. Gdy tak smutno poruszał się na haczyku, miało się wrażenie, że jego blask jest niczym puszczanie oka przez przeznaczenie i naigrywanie się z naszego położenia. Nie z nami te numery, popatrz losie, jak się wyswobadzamy!
Zbieramy wszystkie wskazówki i próbujemy połączyć je w logiczną całość. Udaje nam się rozwiązać
kolejne zagadki, aż stwierdzamy, że czegoś tu brakuje... Rozglądamy się dookoła i naszym oczom
ukazuje się pewien szczegół, który początkowo wydawał się być całkowitą nielogicznością, umieszczoną tam, aby odwrócić naszą uwagę. Szybka narada - próbujemy, a co jeśli się nam nie uda? Stracimy swoją szansę na ucieczkę. W końcu rzucamy hasło "Raz kozie śmierć!" i już po pierwszej próbie widzimy, że była to dobra decyzja.
Nie ma się jednak co cieszyć, przed nami jeszcze mnóstwo pracy do wykonania. Tajemny plan ucieczki czeka na nas. My musimy jedynie go rozszyfrować i zrozumieć, co chce nam przekazać. Bułka z masłem! Ale czy na pewno? Stół zaczyna się uginać pod ilością zebranych rekwizytów: zdjęcia, mechanizmy, elementy... Czy ktoś mógłby nad tym zapanować?! W końcu z otchłani chaosu stopniowo wyłaniają się logiczne powiązania, które prowadzą nas jak po sznurku do ostatecznego rozwiązania. Michael Scofield miałby nie lada problem!
Tkalnia nie przestaje zaskakiwać
Jednym z najbardziej fascynujących możliwości, jakie niesie za sobą odwiedzanie escape roomów jest fakt, że gdy dochodzi do zmiany scenariusza, mamy również okazję zobaczyć, jak dany pokój się przeobraził w coś zupełnie nowego. W pewnym momencie zdajemy sobie sprawę z tego, że w tych zaledwie czterech ścianach drzemie niezwykły potencjał nowej przygody. Tym razem pokój "Zbrodnia" przeobraził się, ku ironii, w "Celę". Ta naturalna kolej rzeczy jest niezwykle udanym kierunkiem, jaki objął scenariusz nowej rozgrywki.
Zagadki są tu naprawdę różnorodne, zbudowane przy użyciu przedmiotów, których nie podejrzewać by się mogło o branie udziału w tak misternym planie. To świeże spojrzenie na to, co nas otacza i jak można to wykorzystać, aby umożliwić uczestnikom dobrą zabawę.
Warto podkreślić, że rozgrywka odbywa się w pewnym sensie dwuetapowo. To miłe urozmaicenie escape roomu, które tylko dodaje zagadkom pikanterii.
Ten pokój nie jest splotem oczywistości. Trzeba tu myśleć kreatywnie, nie bać się próbować nowych, niestandardowych rozwiązań i nie dać się w ciągnąć w ślepy zaułek. Jeśli chcecie poczuć wolność, musicie zachować trzeźwość umysłu i zaufać swoim instynktom.
Nie możemy się doczekać kolejnych niespodzianek, jakie szykuje już dla nas Tkalnia Zagadek. Jedną z nich z pewnością jest otwarcie swoich filii w Poznaniu i Częstochowie. Jeśli będziecie w pobliżu, koniecznie spróbujcie swoich sił w pokojach, jakie na was czekają.
Mysterious Room nie przestaje zaskakiwać. Większość z nas wspomina jeszcze grę, która rozgrywała się nie tak dawno na ulicach Łodzi. Tym razem jednak postanowili pójść o krok dalej i przygotować coś wyjątkowego. Już niedługo, ponieważ 21-22 sierpnia jeden z najstarszych hoteli w Łodzi zamieni się w niepowtarzalną scenę, na której odegra się wyjątkowa gra typu escape room. Nie tylko wnętrze nadaje tu niezwykłego klimatu, ale i obowiązkowe stroje, jakie muszą przygotować dla siebie uczestnicy. Do tego gra zakłada interakcję z otoczeniem i bohaterami historii oraz... dosłowną ucieczkę z Grand Hotelu. Wszystko brzmi niesamowicie fascynująco, nakreślmy jednak historię naszej rozgrywki.
Rok 1946. Tłumy widzów zebrały się w Teatrze Syrena w Grand Hotelu, aby podziwiać niezwykłą Emmę Sawicką. Wśród nich znajduje się Frank, który zameldował się w hotelu pod nazwiskiem Kloza. Tak się składa, że to podstępny hochsztapler, który kilka tygodni wcześniej sprytnie przywłaszczył sobie fortunę hrabiny Rozenbaum. Swój łup przechowuje na czas spektaklu zamknięty w sejfie w jednym z apartamentów. Jak niepostrzeżenie wejść do hotelu? Czy uda się odnaleźć skarb? Kto przyjdzie nam z pomocą rozwiązania zagadki?
Jednym z tych elementów gry, które są wymagane od uczestników, aby zachować niepowtarzalny klimat rozgrywki, jest obowiązkowa stylizacja. Jak jednak podejść do tematu tak, aby wpasować się w klimat lat 40.? Postanowiliśmy iść o krok dalej i postawić na coś więcej niż wygrzebanie ubrań z szafy babci i dziadka. Poniżej znajdziecie wskazówki zarówno dla kobiet jak i mężczyzn, które pomogą wam idealnie wpasować się w klimat tamtych czasów.
Elegancka kobieta
Pamiętajmy, że jest rok 1946. Świat dopiero co otrząsnął się po tragedii Drugiej Wojny Światowej. Nie zmieniało to faktu, że przy niewielkim nakładzie środków, można było osiągnąć spektakularne efekty!
Idealnym kształtem kobiecej sylwetki była klepsydra, dlatego też podkreślano talię paskami. Sukienki najczęściej były rozkloszowane w literę A lub też ołówkowe. Długością sięgały za kolano, a w wersji wieczorowej - aż do ziemi. W modzie były dodatkowo poszerzane ramiona uzyskiwane za pomocą wszywanych poduszek, aczkolwiek na wielkie wyjścia często odsłaniano ramiona i plecy.
Ważnym elementem ubioru były nakrycia głowy w każdej postaci: małe i duże, urocze toczki z woalką, albo ogromne kapelusze, gładkie lub też z dużą ilością dodatków. Wszystkie stylizacje były dozwolone. Żadna szanująca się kobieta nie mogła wyjść z domu bez nakrycia głowy.
Jakie buty dobrać do swojego stroju? Najmodniejsze były te na obcasie albo niewielkiej platformie, z zakrytymi palcami lub też peep-toe.
Dodatki? Małe torebki, etola z lisa czy też biżuteria (najczęściej w postaci pereł) dopełniały całość stroju.
Przejdźmy do fryzury i makijażu.
Włosy przede wszystkim były kręcone. To stanowiło bazę wszystkich fryzur. Układano je w gęste loczki lub fale.
Podstawą makijażu tamtych lat były czerwone usta. Zauważcie, że górna warga jest nieco powiększona przy pomocy makijażu. Równie ważną rolę odgrywały brwi - nie za szerokie, o nieco łukowatym kształcie. Musiały być idealne zarysowane. Oczy pozostawały raczej neutralne. Górną linię rzęs podkreślano kredką (najlepiej w kolorze ciemnego brązu) i przyciemniano włoski tuszem.
Paznokcie? Najlepiej czerwone! Klasyka w 100%!
Elegancki mężczyzna
Prawdziwy mężczyzna, to elegancki mężczyzna. Podstawą idealnego stroju były dobrze skrojone spodnie i koszula. Marynarki były szerokie w ramionach o nieco zwężanej talii, gładkie, w kratkę lub prążki, zapinane na 2-3 guziki. W modzie były duże klapy, a idealne spodnie to takie, które były w kant i miały wywinięte nogawki. W tamtych czasach spodnie były noszone dość wysoko i daleko im było do naszych dopasowanych modeli. Szerokie nogawki to standard lat czterdziestych. Nie mogło również zabraknąć krawatów lub muszek.
Buty? Najmodniejsze były oksfordy, ale i eleganckie, czarne będą świetnym dopełnieniem.
Mężczyźni po wojnie przyzwyczajeni byli do praktycznych fryzur. W modzie były krótsze boki, podczas gdy włosy na środku głowy nieco zapuszczano, aby można je było dowolnie stylizować, najczęściej przy pomocy pomady. Każdy szanujący się dżentelmen miał zawsze przy sobie grzebień, którym mógł poprawić fryzurę. Włosy mogły być gładko zaczesane lub też starannie ułożone w fale.
Wąsy były popularne - wszystko wedle upodobań właściciela.
Czy wiecie już, co na siebie założyć pod koniec sierpnia na wielką ucieczkę z Grand Hotelu?
Cała zabawa brzmi niezwykle fascynująco i z pewnością będzie wspaniałym zwieńczenia wakacji.
My już odliczamy dni.
Poniżej znajdziecie skrót informacji dotyczących zabawy:
Kiedy? 21-22 sierpnia
Kto? Grupy 4-6 osobowe
Czas? 45 minut
Cena? 150 zł za grupę
Zapisu dokonać można tutaj. Wystartuje tylko 60 grup, więc nie zwlekajcie!
W szalonych głowach Room Busters zrodziła się pewnego razu myśl, aby na chwilę podzielić się na dwie grupy i zmierzyć się w wyzwaniu, które odpowie na pytanie: "Kto wyjdzie pierwszy - dziewczyny czy chłopaki?" Obie drużyny trzymały kciuki za siebie samych, ale każdy i tak liczył przede wszystkim na dobrą zabawę. Plan czekał tylko na odpowiedni moment, aby go wcielić w życie, a my rozglądaliśmy się za pokojem, który idealnie nada się do tego celu. Gdy tylko otworzyły się drzwi Mysterious Room, wiedzieliśmy, że pokój Różowej Pantery będzie miejscem, gdzie rozegra się nasza walka. Dodatkowo nie można zapominać, że cały skąpany jest w różu, więc co mogło nas czekać lepszego?
Zanim zaczniemy jednak, poczujmy ten klimat, klikając na poniższy film. Od taka chwila przyjemności wprowadzająca nas w to, co miało nas czekać.
Różowa Pantera (a w zasadzie pan "Panter"), to postać serii filmów animowanych, które pojawiły się pod koniec lat 60. Bohater ten ma zawsze niestandardowe pomysły i często wpada w tarapaty. Tym razem nie było inaczej. Potrzebna mu będzie nasza pomoc, aby uciec od kłopotów i przywrócić harmonię w jego różowym świecie. Wszystko za sprawą niezwykłego diamentu, który zniknął w tajemniczych okolicznościach i został zamknięty w tajemniczym miejscu. Tym razem wchodząc do pokoju obie drużyny mają dwa cele: pomóc Różowej Panterze i... zwyciężyć z drugą drużyną. Mnóstwo do zrobienia, ale każdy liczy, że to jego czeka chwała. Najbliższe minuty wyłonią w końcu zwycięzcę.
Świat, w którym wszystko może się zdarzyć
Wchodzimy do Mysterious Room, a nasz wzrok przykuwa pewien tajemniczy jegomość, który wydaje się wyglądać znajomo. Jego twarz skryła się za ciemnymi okularami, ale strój mówił tylko jedno: to Różowy Panter! Szykowny jak zawsze wita nas wraz z całą ekipą. Zakłada nam kolorowe naszyjniki z kwiatów i już czujemy się jak w bajce.
Pierwsze wchodzą dziewczyny... przez drzwi od lodówki! Pokój jest zniewalający! Radosny odcień
różu na ścianach dodaje odwagi, a niezwykłe meble tworzą niepowtarzalny klimat. Całość wygląda niczym wyjęta z kreskówki. Stoimy i uśmiechamy się na ten niesamowity widok. Nie ma jednak czasu do stracenia! Trzeba brać się do roboty. Tym razem musimy wygrać nie tylko z czasem, ale i z innymi.
Obie grupy dzielnie walczyły, penetrując najbardziej ukryte zakamarki świata Różowej Pantery. Aż trudno uwierzyć, że tak niewielki pokój może skrywać tak wiele niespodzianek.
Mimo tego, że wchodzimy do pokoju w parach, biegamy od ściany do ściany tak zachłannie szukając wskazówek, że mamy wrażenie, że jest nas w środku cała gromada! Każda rozwiązana zagadka cieszy podwójnie, ponieważ gramy w okrojonym składzie. Niejednokrotnie wstrzymujemy oddech, odliczamy sekundy, aż wreszcie... naszym oczom ukazuje się imponujący diament!
Kiedy obie grupy wracają z rysunkowego świata, nerwowo czekamy na wyniki naszego wyzwania. Kto okazał się być lepszy? Komu różowy kolor dał siłę?
Poczuć się jak w bajce
Wstrzymujemy oddech i czekamy na wyniki. Już wiemy, że to chłopakom poszło lepiej i zwyciężyli. Obyło się bez łez, ale nie oszukujmy się - każdy z nas liczył na wygraną. Na szczęście pokój Różowej Pantery sam w sobie i dobra zabawa zrekompensowały przegraną dziewczyn. W końcu jak można się smucić, kiedy przeżyło się właśnie tak wspaniałą przygodę? Zostały nam za to niezwykłe wspomnienia i... kawałek ogona Różowego Pantera. ;)
Wróćmy jednak do samego pokoju i tego, co skrywa za swoimi drzwiami.
Przede wszystkim niezwykle cieszy oczy. Trzeba to podkreślić raz jeszcze: pokoje w Mysterious Room to nie tylko świetna rozrywka na bardzo wysokim poziomie, ale i niesamowita uczta dla zmysłów. Tu wszystko dopracowane jest w najmniejszym szczególe, wysoce estetyczne, piękne samo w sobie. Jak stwierdziła to Ania: "W tym pokoju mogłabym mieszkać". Zagłębiając się w różowej otchłani, wchodząc przez drzwi od lodówki, podziwiając niezwykle misternie przygotowane elementy wnętrza, można na chwilę zostawić za sobą codzienność i wkroczyć do świata, gdzie kreskówki rządzą się swoimi prawami.
W pokoju czeka na uczestników mnóstwo niespodzianek i niestandardowych rozwiązań technologicznych, których nie spotkacie nigdzie indziej. Zdolności matematyczne nie będą wam tu potrzebne. Musicie postawić na spryt, zręczność i przede wszystkim spostrzegawczość. Te trzy cechy wystarczą, aby dobrze się bawić i zwycięsko wrócić ze świata różu.
Jeszcze jedna rzecz jest warta wspomnienia. Mysterious Room to nie tylko rewelacyjne zagadki, ale i przede wszystkim niezwykła ekipa, która wkłada mnóstwo energii i serca w to, co robi. Widać to w każdym centymetrze kwadratowym ich ogromnej "uciekalni". Dziękujemy wam za fantastyczną zabawę i nie możemy doczekać się kolejnego spotkania.
Zapraszamy jeszcze na filmik, jaki udało się nam nakręcić z naszego wyzwania Różowej Pantery. Czy można się tutaj źle bawić?
Find Out w Łodzi było jednym z tych miejsc, które odwiedziliśmy jako pierwsze na samym początku naszej przygody z escape roomami. Musiało minąć kilka miesięcy, żebyśmy mogli wrócić na pokoje i zmierzyć się z nowymi zagadkami, jakie stworzyła ekipa Find Out. Emocje czarnego i białego pokoju były dla nas wciąż żywe i niejednokrotnie wracaliśmy do nich w naszych dyskusjach, dlatego też i tym razem liczyliśmy na coś równie ekscytującego.
Tym razem głównym bohaterem zagadek okazało się być...drewno. Ekipa Find Out podzieliła się na dwie grupy i w tajemnicy przed sobą stworzyła dwa osobne pokoje. Element ten pojawił się w obu projektach i pokazał jak jeden element może zainspirować do powstania dwóch różnych miejsc.
Chwile grozy w drewnianej szopie
Naszym pierwszym przystankiem była drewniana szopa. Pokładamy w niej jednak ogromne nadzieje, bo ma być naszym schronieniem przed piekłem, jakie rozgrywa się za jej ścianami. Zamknięci w czterech ścianach słyszymy nadlatujące samoloty, a powietrze co rusz przeszywa świst kul. My, uchodźcy, czekamy na dalsze wskazówki, wstrzymując oddech z każdym kolejnym hałasem, który porusza powietrze. Edward obiecał, że przyjdzie nam pomóc. Nie mógł przecież rzucić swoich słów na wiatr... To niemożliwe! Trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce, trzeba było zadbać samemu o swój los.
Nasze płuca wypełnia powietrze nasiąknięte zapachem drewna. Nie możemy zapomnieć, że czas nieubłaganie mija. Opuszki naszych palców delikatnie badają drewniane deski z każdej strony: podłoga, ściany, sufit, nic nie może ujść naszej uwadze. W obliczu zagrożenia, nie można cofnąć się przed niczym, to ten moment, w którym stawiamy wszystko na jedną kartę.
I nagle, dzwonek telefonu. Miarowy, dostojny, złowieszczy, odbija się echem w naszych uszach i drąży dziurę zabierając nam okruchy pewności siebie. Niech wreszcie przestanie! Każde z nas
ostatkiem siły stara się rozwiązać pozostałe zagadki i... wreszcie światło! Czy to koniec? Niemożliwe... Czy zrobiliśmy coś nie tak? Gorączkowo sprawdzamy wszystko raz jeszcze i... to prawda! Drzwi się uchylają, a my uciekamy z szopy do bezpiecznego miejsca. Oby... Takie jest życie uchodźców.
Samotna chatka w środku lasu
Nie minęło dużo czasu zanim wyruszyliśmy w kolejną podróż do Find Out, aby tym razem poczuć na własnej skórze emocje drugiego pokoju. Czekała nas leśniczówka.
Przechadzka po lesie trwała zdecydowanie za długo. Oszałamiający śpiew ptaków, bliskość natury, zapach drzew. Dookoła zaczęło się ściemniać, a my straciliśmy poczucie czasu, a do tego zupełnie nie mogliśmy odgadnąć, dokąd zaprowadziły nas nogi. Na szczęście wśród konarów drzew dostrzegliśmy leśniczówkę, wprost idealne miejsce, aby schronić się przed nadchodzącą nocą.
Gdy tylko wkraczamy w mroki domku, zaczynamy zastanawiać się, czy gdy zjawi się właściciel, będzie zadowolony z naszego wtargnięcia w jego progi. To chyba nie był najlepszy pomysł. Jednak... to prawda... drzwi są zamknięte! Wprost świetnie!
Po omacku szukamy źródła światła uważając pod nogi. Gdy wreszcie żarówka odgania ciemność, zaczyna do nas docierać, gdzie tak naprawdę jesteśmy. W kominku tli się jeszcze drewno, a ze ścian patrzą na nas niezliczone pary oczu. Wprost idealnie!
Biegamy z pękiem kluczy, łamiąc sobie głowy, gdzie można by ich użyć. Nagle naszą uwagę przykuwa niewielki element, który był tam od samego początku, ale uszedł naszemu wzrokowi i ukryty przed nami obserwował od kiedy tam weszliśmy. Teraz możemy wrócić do gry!
Śpiew ptaków przestaje być relaksujący. Być może w innych okolicznościach moglibyśmy się cieszyć z bliskości natury. Tym razem jednak nie na tym powinniśmy się skupić. Jedno zdziwienie goni kolejne i kiedy myślimy, że już udało nam się wszystko rozwiązać, przed nami staje ostateczna zagadka. Chyba pan leśniczy będzie musiał spotkać nas w innych okolicznościach.
Find Out trzyma klasę
Trzeba przyznać, że Find Out od zawsze będzie dla nas ważny ze względu na to, że był to jeden z pierwszych escape roomów, jakie stanęły na naszej drodze. Jakość przygotowanych pokoi i wielkie uśmiechy, jakie goszczą na twarzach zespołu, za każdym razem, gdy się ich odwiedza, sprawiają, że jest to miejsce, do którego chce się wracać.
Poprzedni wystrój, z jakim mieliśmy okazję się zmierzyć, oparty był na zasadzie przeciwieństw: pokój czarny i biały, mrok i jasność. Tym razem jednak w obu rozgrywkach mamy wspólny element pod postacią drewna. Nie zmienia to jednak faktu, że oba pokoje mają odmienny charakter, inną fabułę i różne zagadki. To dwa odmienne światy, w których możemy spędzić godzinę na świetnej zabawie.
Poprzednie pokoje wypełnione były matematycznymi zagadkami. Z pewnością znajdzie się grupa osób, która je kocha i uwielbia rozwiązywać, ale z drugiej jednak strony niektórzy prawdopodobnie odetchną z ulgą, że obecne pokoje odeszły od tej tendencji. Tym razem rozgrywka skupia się bardziej wokół rozwiązań technologicznych (niektórych niezwykle rozrywkowych, innych prawdziwie zaskakujących), tworzących nieszablonowe zagadki, które tak bardzo kochamy. Dodatkowo, cała przestrzeń pokoi (szczególnie szopy) jest wypełniona niespodziankami. Trzeba sprawdzić każdy kąt i rozejrzeć się w każdym kierunku, aby odnaleźć to, co ukryte jest przed naszymi oczami.
Niezaprzeczalnie Find Out trzyma klasę, zaskakując swoich gości powiewem nowych rozwiązań. Tym razem wymieszanych z wonią drewna. Tak chyba musi pachnieć przygoda i tajemnica.
Dawno nie wyjeżdżaliśmy poza granice Łodzi. Lokalne zagadki musiały poczekać, kiedy dowiedzieliśmy się, że w stolicy otworzyło się nowe miejsce i kusi uczestników, aby spróbowali swoich sił w dwóch pokojach tematycznych. Czy brzmi to jak wyzwanie dla Room Busters? Jak najbardziej! Czy wyruszyliśmy na spotkanie z przygodą? Bez mrugnięcia okiem!
Niedzielny poranek w Warszawie przywitał nas słoneczną pogodą...
Wiedzieliśmy jednak, że tego dnia czekać nas będą dwa pokoje o nieco
innej atmosferze: nieco bardziej nastrojowej, oderwanej od rzeczywistego
świata. To nic! Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi wejściowe i
zeszliśmy w dół by stanąć oko w oko z tym, co nas czeka, wiedzieliśmy, że czeka nas dobra zabawa.
W baśniowym świecie Krainy Czarów, czyli w pogoni za białym królikiem
Pierwszym punktem na naszym planie było odwiedzenie Krainy Czarów. Pokoje oparte na filmach, książkach czy też baśniach potrafią szczególnie rozpalić wyobraźnię, dlatego nie mogliśmy doczekać się, aby dowiedzieć się, co skrywał pokój, przed którym staliśmy. Drzwi się uchyliły, zaskrzypiały i ten dźwięk oznajmił, że zaczęła się zabawa. Biały Króliku - nie uciekniesz nam!
Nasze stopy zagłębiają się między źdźbła trawy, a oczy gubią się w plątaninie gałęzi. Skądś dobiega cicha muzyka, a my nie możemy się oprzeć atmosferze tego miejsca. Mnóstwo kłódek, drzwi małych i dużych, kluczy i kluczyków - istne szaleństwo! Każda kolejna zagadka przybliża nas do wyjścia, ale wciąż wydaje się, że to tak daleko!
Zewsząd otaczają nas Biały Królik, Królowa Kier, Kapelusznik... Każdy z nich gra tu swoją rolę, każdy albo chce nam pomóc, albo namieszać w głowach. Nasze myśli zaprzątają liczby, działania, kształty i kolory. Jak to wszystko ze sobą poskładać? Mijają kolejne minuty, a wszystkie rozwiązania zaczynają wreszcie idealnie do siebie pasować, jak fragmenty puzzli. W końcu z otchłani ciemności wyłania się klucz, ten jedyny, na który wszyscy czekaliśmy. Nasza przygoda w Krainie Czarów dobiegła końca... Zostawiamy za sobą niezapomniane emocje i piękną baśniową krainę.
Odyseja Kosmiczna - Interstellar w świecie rzeczywistym
Niezwykle szczęśliwi wybiegamy z pierwszego pokoju i nie możemy opanować ekscytacji. Rozgrzani już przed kolejnym starciem, kierujemy się w stronę statku kosmicznego. Wiemy mniej więcej, co może nas tam czekać, jednak to, co ukazuje się naszym oczom przechodzi wszelkie oczekiwania. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że przed nami jeden z najwspanialszych pokoi, jakie udało się nam odwiedzić.
Śluza statku kosmicznego zamyka się za nami, a z odrętwienia budzi nas przeszywający dźwięk ostrzegawczy. Rokowania są niezbyt optymistyczne. Zostało nam sześćdziesiąt minut zanim istnienie naszego statku kosmicznego zakończy się wielkim wybuchem. Nie potrzebujemy większej zachęty do działania, tylko od razu rzucamy się do pracy.
Najpierw należy sprawdzić wszystkie panele, każdy wyświetlacz. Diody oślepiają nas swoim blaskiem i przypominają, że zagrożenie jest coraz bardziej realne. Zbieramy się wokół kokpitu nawigacyjnego i próbujemy zrozumieć to, co chcą nam powiedzieć wszystkie liczby i nazwy. W pewnym momencie zaczynamy mieć wrażenie, że cały kosmos, jest z nami i chce nam pomóc w nieuchronnej zagładzie naszej stacji kosmicznej. Planety i gwiazdy wskazują nam drogę. Sprawdzamy jeszcze wszystkie kontrolki i wskaźniki. Czyżby to było to?
Nagle zdajemy sobie sprawę z tego, że te zagadki mają podwójne dno, że czeka nas tu więcej zaskoczeń, niż moglibyśmy się spodziewać. Gdy już udaje nam się zapanować nad emocjami, stopniowo zagłębiamy się w wir tego, co nieuniknione.
W końcu udaje nam się i opuszczamy nasz statek kosmiczny. Misja zakończyła się sukcesem! Dla takich emocji warto oderwać się od rzeczywistości.
Quest Hunt - świat baśni i międzygalaktycznych przygód
Z ostatniego pokoju wychodzimy tak oczarowani, że nie możemy uwierzyć w to, że wróciliśmy do codzienności. Oba pokoje zachwyciły nas swoim klimatem. Poczuliśmy się tak, jakbyśmy przez chwilę naprawdę znaleźli się w innej rzeczywistości, zawieszeni gdzieś w odmiennej czasoprzestrzeni.
Nie mogliśmy się oprzeć, aby zamienić kilka słów z samym twórcą całego zamieszania, czyli Filipem. Okazało się, że jest to człowiek nie tylko niezwykle sympatyczny, ale i pełen pasji i wielu talentów. Nasz podziw dodatkowo wzbudził fakt, że pokoje stworzył... sam z pomocą najbliższych! W escaperoomowym świecie zazwyczaj tego typu rzeczy powstają przy udziale stałej grupy osób. To ogromne przedsięwzięcie wymagające kreatywności i tężyzny umysłowej. Imponujące jest to, że jedna osoba potrafiła zaplanować coś takiego sama, a do tego o tak wciągającej rozgrywce. Na pierwszy rzut oka widać, że jest to miejsce stworzone z pasją.
Oba pokoje są warte odwiedzenia, mimo tego, że skrywają zupełnie inną historię i otaczają graczy odmiennym klimatem. Imponujące są tu zagadki: zróżnicowane, wymagające sprytu, współpracy i logicznego myślenia. Nie obejdzie się tu bez matematycznych elementów, ale każda osoba, która ma głowę na karku, powinna sobie z nimi poradzić. W rozwiązanie zagadek zaangażowane są wszystkie zmysły i umiejętności, ale satysfakcja, jaka płynie z ich rozwikłania, jest bezcenna.
Jeszcze bardziej imponuje tu wystrój. Niby coś, co mogłoby wydawać się bardzo błahe, a jednak tworzące atmosferę i zabierające uczestników w inny świat. Kraina Czarów wygląda jak wyjęta z baśni, a Odyseja Kosmiczna mieni się dziesiątkami kontrolek na ekranach kokpitu. To niezwykły widok i prawdziwa uczta dla amatorów dobrej zabawy.
Wkrótce Quest Hunt planuje się powiększyć o jeszcze jeden pokój, utrzymany w klimacie szpiegowskim, gdzie rozgrywka ma być jeszcze bardziej złożona i zadziwiać tym, czego nie spotka się nigdzie indziej. My już nie możemy się doczekać!
Odwiedziny w Quest Hunt w Warszawie były niezwykle owocne. Wyszliśmy oczarowani i szczęśliwi, że udało nam się doświadczyć tego na własnej skórze. Dodatkowo fakt, że wszystko to zostało stworzone przez jedną osobę zachwyca i jest naprawdę imponujące. Warto wpisać to miejsce na listę escape roomów, które trzeba odwiedzić. Z pewnością będzie to niezapomniane przeżycie!
Jesteśmy pierwszą w Polsce zorganizowaną grupą miłośników real escape rooms. Jeśli kochasz przygodę, adrenalinę i zagadki logiczne, zostań z nami na dłużej!