piątek, 11 grudnia 2015

W objęciach sztuki - nowy pokój Mysterious Room

Nasze podboje w Mysterious Room w pewnym momencie dobiegły końca. Wraz z opuszczeniem ostatniego pokoju, zastanawialiśmy się, kiedy nadejdzie ten moment, w którym zajrzymy na ulicę Sienkiewicza i ponownie rzucimy się w wir ich niezwykłych zagadek. Czas jednak szybko minął i wraz z pojawieniem się pierwszych jesiennych liści, doszły nas słuchy, że możemy zacierać już ręce, bo za chwilę pojawi się nowy pokój, który będziemy mogli poddać próbie. Tym razem szykowała się gratka zarówno dla szarych komórek, jak i miłośników sztuki. Oczekiwania mieliśmy spore, a i apetyt na przygodę niemały. W takich nastrojach przeszliśmy przez drzwi niePokoju Artysty.

Gdzie jest moja muza?

Pokój skąpany jest wątłym, ciepłym światłem. Swoim blaskiem delikatnie muska znajdujące się wewnątrz obrazy, dziesiątki spoglądających na nas twarzy. Zawieszeni w czasie, obserwują nas w niemym oczekiwaniu na nasz pierwszy krok. I mimo niezwykłego zachwytu, który rozlał się po wnętrzu falą naszego westchnienia, czujemy, że czegoś tu brakuje, że z tego przepełnionego sztuką pokoju bije jakaś pustka. Naszą uwagę przykuwa jedno płótno, rozglądamy się dookoła i wreszcie zaczynamy domyślać się, co tak naprawdę się tu stało, co przytrafiło się artyście.
Odeszła ona, ta jedyna, a razem z nią natchnienie, ukryte gdzieś w plątaninie jej rudych włosów. Wszystkie chwile z nią spędzone, każda minuta, każde wspomnienie zatarło się, zmieniając się w masę niezrozumiałych strzępów informacji, które rozpełzły się w najdalsze zakamarki zapomnienia. Niedokończone płótno, zawieruszone w artystycznym nieładzie pracowni, czeka na swój finał. Zupełnie jak historia jego wielkiej miłości...
Zagłębiamy się w świat przepełniony barwami, kształtami i sztuką. Sami tworzymy pochłonięci twórczym szałem. Co się stało z Rudą? Dlaczego odeszłaś? Strzępy informacji zaczynają składać się w logiczną całość, a historia nabiera kształtów, prawdy, a my - zrozumienia...
Nieruchome oczy zawieszone na ścianach spoglądają porozumiewawczo. Oni wiedzą, my dopiero odkryliśmy prawdę.
Obraz skończony. Świat artysty poukładany. Wszystko się ułoży, zobaczysz. Natchnienie w końcu wróci... Zaklęte w puklach koloru rdzy.

Twórcze myślenie w niePokoju Artysty

Przyznać trzeba, że Mysterious Room ponownie stanął na wysokości zadania. NiePokój Artysty potraktujcie jako pracownię przepełnioną zagadkami, ale i miejsce, gdzie tworzy się rzeczywistość. Z jednej strony nadal musimy ruszyć głową i sprostać logicznym zawiłościom zagadek, z drugiej jednak samemu wykreować elementy gry, poczuć się jak prawdziwy artysta tworzący sztukę w swojej pracowni. To niesamowite doświadczenie, z którym nie mieliśmy okazji jeszcze się zetknąć w escape roomach, sprawia, że czas płynie niezwykle szybko, ale i pozwala na odrobinę twórczego zapomnienia. Można powiedzieć, że pokój ten to klasyka gatunku w zupełnie nowej, odświeżonej formie.
Kolejna kwestia, którą warto poruszyć, może wydawać się dość prozaiczna czy też nieistotna, bo w końcu chodzi przede wszystkim o zagadki. Mowa tu o samym wystroju pracowni artysty. Escape rooms rzeczywiście polegają głównie na łamigłówkach, ale według nas to także godzinna odskocznia od rzeczywistości, możliwość wsiąknięcia w całkowicie inny świat. NiePokój Artysty właśnie taki jest - tworzy niezwykłą atmosferę, która obejmuje graczy swoimi ramionami zapomnienia. Ten pokój jest nie tyle pracownią, co kawałkiem historii dwojga kochanków, oprawionej w prozę pisaną farbami. Przepiękne miejsce, niezwykła atmosfera, widać tu rękę Mysterious Room i dbałość o każdy szczegół. Kochamy takie podejście!
Pokój jest niezwykle klimatyczny, wprost idealny dla grup 2-3 osobowych, pozwalający odkryć w sobie twórcę. Niezwykła słodko-gorzka przygoda doprawiona sporą dawką estetycznego smaku. Nas całkowicie pochłonęła.

Na koniec mały bonus. Zagadka: czy tutaj jest coś nie tak? ;)



Mysterious Room
Sienkiewicza 55, Łódź
kontakt: +48 570 666 616, biuro@pokojezagadki.pl
Czas trwania rozgrywki: 60 minut
Facebook

Zdjęcia pochodzą ze strony Mysterious Room

czwartek, 12 listopada 2015

Z wizytą u prezydenta - Team Exit


Podróże do stolicy zawsze nas pozytywnie zaskakują. Tym razem nie mogło być inaczej, a wszystko za sprawą Team Exit. Zanim postała tam nasza roombusterowa noga (a w zasadzie w ilości ośmiu sztuk, bo naszym wsparciem byli tym razem Maja i Bartek), słyszeliśmy o tym miejscu wiele opinii. Nie da się ukryć, że były one pozytywne. Z takimi historiami łączą się wielkie oczekiwania, ale i ogromne nadzieje, które albo zmienią się w świetną przygodę, albo całkowicie nas rozczarują. Ponieważ my nie boimy się niczego, postanowiliśmy sprawdzić na własnej skórze, czy Team Exit porwie i nas.
Nie zwlekając wybraliśmy scenariusz "Szpieg u prezydenta". Zabawa właśnie się zaczęła!

W prywatnym gabinecie Baracka Obamy
Jasne wnętrze na ulicy Wilczej urzekło nas prostotą i czarującym minimalizmem. Na razie jest dobrze! Miła obsługa wita nas i zaprasza do gry. Wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku. Ze ścian patrzy na nas chyba z dwa tuziny kluczy i aż prosi się, żeby je zdjąć i zacząć szukać pasujących do nich zamków. Jednak nie w tym rzecz. Mieliśmy wykraść diament z gabinetu prezydenta, wcielić się w supertajnych szpiegów, zyskać fortunę i sławę. Zdaje się, że jesteśmy na dobrej drodze.
Zanim wyruszymy na misję, czeka nas odprawa. Pogrążeni w półmroku oglądamy instruktaż, jaki zostawiła nam agencja. Zapamiętujemy szczegóły, aby jak najlepiej przygotować się do naszego zadania. Spoglądamy na siebie i lekkie skinienie naszych głów wystarcza, aby uznać, że jesteśmy gotowi. Z wielką nadzieją na powodzenie tej misji, ruszamy przed siebie.


Dzień dobry, Panie Prezydencie!
Gabinet prezydenta stoi pusty, ale nie oznacza to, że nie czyhają na nas tutaj liczne zasadzki! Na szczęście nasze ekspresowe szkolenie na tajnych agentów przyniosło szybko oczekiwane efekty i już po chwili gabinet Baracka Obamy nie krył przed nami żadnych sekretów. Wywracamy kolejne szuflady dokumentów, szperamy w każdym zakamarku. Pierwsza Dama będzie wciekła! Nie myślimy o tym jednak.Tutaj życie prywatne Obamy łączy się z zawodowym, a nad wszystkim przyświeca jeden cel - służyć i chronić państwo. Szkoda Panie Prezydencie, że nie zadbał pan o lepsze zabezpieczenie swoich kosztowności. Za chwilę będzie już za późno.
Czas mija nieubłaganie, a my co chwila nie możemy się nadziwić, że to, co miało być już finałem rozgrywki, prowadzi nas do kolejnych zagadek. Nie doceniliśmy cię, Obama. Kolejne niespodzianki odkrywają się przed nami i nerwowo zaczynamy zerkać na zegar - czy wystarczy nam czasu, czy uda nam się rozwiązać wszystko przed końcem? Nagle stoi przed nami - niezwykły diament, tak niesamowicie czysty i czekający na to, aby wyciągnąć po niego ręce. Została nam już tylko chwila, jesteśmy coraz bliżej. Gdy mamy go w rękach, oblewamy się niezwykłym spokojem ducha, a pod jego ciężarem wiemy, że teraz nie możemy się cofnąć przed niczym. Wielka ucieczka, przerywana okrzykami ekscytacji, poganiania siebie nawzajem i wreszcie wolność. Halo baza, udało się!

Solidna dawka rozrywki w niezwykłej oprawie
Czy wizyta w Team Exit była dla nas udaną? Jak najbardziej! To solidnie przygotowany pokój z niezwykle różnorodnymi zagadkami. Pozwolą wam one nie tylko ruszyć głową, ale i przeżyć prawdziwą przygodę rodem z filmu akcji.
Przed przystąpieniem do akcji, odbyliśmy ekspresowe szkolenie w formie niezwykle przyjemnej dla oka prezentacji. To bardzo odświeżający sposób wprowadzenia do gry, który z pewnością robi wrażenie. Zanim zamknęły się za nami drzwi pokoju, dostaliśmy sygnał, aby nie sugerować się przeczuciem, że koniec rozgrywki już blisko, a raczej starać się dość płynnie przechodzić od jednego zadania do kolejnego. Tak właśnie było! Ten pokój jest naszpikowany mnóstwem zadań, które motywują nas do dalszego działania, ale i zmuszają, aby narzucić sobie odpowiednie tempo. Dzięki temu rozgrywka stale ewoluuje i nie odczuje się tutaj momentów stagnacji. Liczne rozwiązania bezkłódkowe składają się na rozrywkę wysokich lotów. Sam finał i ucieczka z diamentem - niezapomniana! Szczególnie, jeśli do końca zostało już niewiele czasu.
Team Exit w swojej ofercie ma jeszcze pokój o tematyce pirackiej, którego odwiedzin nie możemy się już doczekać!





Team Exit
Warszawa, Wilcza 33/45
kontakt: 22 110 27 26, biuro@teamexit.pl 
Czas trwania rozgrywki: 60 minut



sobota, 26 września 2015

Gdy zapada zmrok, budzi się strach, czyli jak Ciemnia straszy w Łodzi

Spragnieni nowych przygód i ogromnej dawki adrenaliny, skierowaliśmy swoje kroki w zupełnie inne miejsce. Ciemnia, czyli interaktywny dom strachów w Łodzi, obudził w nas chęć zmierzenia się z własnymi słabościami i sprawdzenia się w sytuacji rodem z horroru. Gdy tylko nastał wieczór, rzuciliśmy się w wir tego, co nieznane...

Emocje strachem malowane

strach,elementarna, przykra emocja o charakterze wrodzonym, pojawiająca się w sytuacjach realnego, rozpoznawalnego zagrożenia (Encyklopedia PWN)
Tego typu pierwotne odczuwanie wiąże się z instynktem przetrwania i odruchową reakcją organizmu na bodźce stanowiące zagrożenie. W nadnerczach wytwarzana jest adrenalina, która motywuje do działania, mającego na celu przetrwanie. Mięśnie napinają się do granic możliwości, zmysły wyostrzają, podejmujemy decyzję: uciekać czy atakować. A zewsząd otacza nas ciemność...

Czysto biologiczne podejście i garść faktów nie wystarczą, aby przygotować się do tego, co czeka na nas w Ciemni. Nie doda to otuchy, nie ukoi, ani nie wytłumaczy, co może być naszą reakcją. Ze strachem trzeba zmierzyć się osobiście, poczuć go na własnej skórze, pozwolić, aby przeniknął każdy centymetr naszego ciała, aby zrozumieć siebie, aby odkryć, ile jesteśmy warci w obliczu zagrożenia. Drodzy czytelnicy, zapraszamy do czeluści mroku. Rozsiądźcie się wygodnie i zgaście światło. Stąd jest tylko jedno wyjście...

 

Kierunek - mrok

Schodzimy po schodach. Na każdym stopniu kilka kropli krwi i mimo tego, że oświetla je nikłe światło lampy, jej czerwień rysuje wyraźne wzory w nocnym mroku. Przerażające dźwięki odbijają się kakofonią od ścian. Czy aby na pewno jesteśmy gotowi? Dostajemy latarkę z wątłym, czerwonym światłem. Jedyna nadzieja w wszechogarniającej ciemności. Głęboki wdech i znikamy za drzwiami. Cele są dwa: przetrwać i się wydostać. Nic więcej. Ciemność, gęsta jak smoła, zaciska się na naszych ciałach i ma się wrażenie, że dotyka nas swoimi mackami, próbuje się wedrzeć do serca i zaszczepić ziarno niepewności. Mięśnie się zaciskają, dłonie drżą, wciąż podążamy w nieznane, a naszym krokom wtóruje pulsujące, czerwone światło. Ciszę zakłóca krzyk, rozdziera powietrze niczym brzytwa. Pierwotny, przepełniony goryczą, szałem. Panika podpowiada nam, by uciekać, rozsądek, by wstrzymać oddech. Szukanie wyjścia doprowadza nas na skraj paniki, przerażenie nie pozwala podjąć decyzji. To, co działo się później trudno opisać słowami, ale gdy tylko dobiegliśmy do drzwi i poczuliśmy na sobie powietrze, chłodne, oczyszczające, wiedzieliśmy, że takiej dawki adrenaliny jeszcze nigdy nie doznaliśmy. Drżąc jeszcze nieco, pożegnaliśmy się i podziękowaliśmy za zabawę. Dopiero kilka następnych dni udowodniło, jak bardzo ten wieczór zapisał się w naszych wspomnieniach. Opowieściom nie było końca. To chyba najlepszy dowód na to, że Ciemnia pozostawiła niezapomniane wrażenia.

 

Kiedy budzi się lęk, zaczyna się zabawa

Nie należymy do ludzi, który mogliby opisać się jako strachliwi. Horrory wywołują na naszych twarzach uśmiech, opowieści o zombie raczej bawią, dlatego ciekawi byliśmy, czy uda nam się choć nieco spanikować. Stojąc już w recepcji, poczuliśmy obawy, a kwadrans spędzony w zamknięciu przyprawił nas o atak strachu, jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyliśmy. Niezwykłe przeżycie, które nie pozwala o sobie zapomnieć przez bardzo długi czas. Można by rzecz, że całkiem uzależniające. Adrenalina doprowadza do szału, a koniec zabawy przynosi niezwykłe ukojenie. To idealne połączenie dla fanów mocnej rozrywki. Czy się baliśmy? Okrutnie! Czy żałujemy? Nigdy! Czy polecilibyśmy Ciemnię? Jak najbardziej! Odłóżcie na bok swoje wspomnienia z domu strachów w lunaparku czy przy okazji wizyty nad morze. Ciemnia jest niezwykle interaktywna, niesamowicie przerażająca i naprawdę potrafi doprowadzić do szaleństwa.
Miejsce to wywarło na nas tak duże wrażenie, że nie mogliśmy się powstrzymać i porozmawiać z twórcami Ciemni. Zapraszamy na niezwykły wywiad, mrożący krew w żyłach!


Powiedzcie nam, czy ludzie lubią się bać?
I to jak. Oczywiście mamy osoby, które przychodząc do nas kompletnie nie wiedzą, na co się porywają i rezygnują tuż przed wejściem, bo to jednak nie dla nich. Ale cała reszta, która wchodzi do środka, jest zachwycona, kiedy się boi. Zastanawiają nas tylko osoby, które w pewnym momencie zaczynają płakać i się kulić gdzieś pod ścianą, a mimo wszystko nie chcą zrezygnować. Ciężko jest wtedy stwierdzić czy im się to właściwie podoba czy nie.

Jak narodził się pomysł stworzenia Ciemni? Co było dla Was inspiracją?
Nie będziemy ukrywać, że inspiracją było Lost Souls Alley w Krakowie. W krakowskim Muzeum Strachu świetnie się bawiliśmy i naszła nas myśl, żeby zrobić coś podobnego. A po jakimś czasie nasunęło się pytanie: a gdyby pójść dalej i zrobić coś bardziej hardcorowego? Coś na zasadzie faktycznego horroru? I tak powstała Ciemnia w dzisiejszej wersji.

Z ilu osób składa się Wasza ekipa? Czy wszyscy biorą udział w tworzeniu rozgrywki czy też macie przydzielone role?
W tej chwili jest nas 9 osób. Trójka właścicieli, jeden na recepcję plus 5 Misiaczków, które straszą w środku. Misiaczki w środku się zmieniają zależnie od dnia tygodnia, a poza tym ciągle przyjmujemy nowych i raczej rzadko nas ktoś opuszcza, więc ekipa cały czas rośnie.

Kto jest odważniejszy: mężczyźni czy kobiety?
Przy naszym doświadczeniu możemy powiedzieć, że zdecydowanie mężczyźni. Grupa 4 mężczyzn zazwyczaj jest ekipą nie do zdarcia, czego nie można powiedzieć o grupie 4 kobiet – często rezygnują mniej więcej w połowie. Przy grupach mieszanych też kobiety rezygnują częściej.

Gdybyście mieli podać statystyki: ile osób przechodzi całość, rezygnuje w trakcie lub też na wstępie stwierdza, że jednak wycofuje się z zabawy?
Ciężko to stwierdzić, bo wszystko zależy od dnia. Odpowiadając tak na oko, to ostatnio mniej więcej połowa osób rezygnuje, z czego może 1/3 na wejściu, może mniej. W ogromnej mierze zależy to od tego, w jakim nastroju są straszący w środku – zdarzają się dni, kiedy nie przepuszczą prawie nikogo i takie, w których obchodzą się z ludźmi zdecydowanie zbyt łagodnie.

Jesteście świadkami różnego zachowania uczestników. Podzielcie się anegdotami lub też historiami mrożącymi krew w żyłach.
Mieliśmy ich już tyle, że większości nie pamiętamy. ;) Z najbardziej niebezpiecznych sytuacji do tej pory mogę przytoczyć trzy, które zdarzyły nam się jeszcze w początkowych miesiącach działania Ciemni i dlatego wyjątkowo zapadły w pamięć. Pierwsza to dziwny pomysł klientów na wykorzystanie siekiery. Działo się to jeszcze w czasach, kiedy w jednym z pokoi leżał sobie w worku na zwłoki Misiaczek i udawał sztucznego. Nie ruszał się już długi czas (nie, wcale nie spał) i klienci uznali go za manekina - wzięli mu z rąk siekierę i postanowili wbić mu ją w głowę (uznali, że lepiej by wyglądał). Wszystkie tego typu narzędzia pracy w Ciemni są całkowicie prawdziwie i nie zawsze stępione, więc miał szczęście, że zanim facet wziął mocniejszy zamach postanowił najpierw przymierzyć i rozciął mu tylko wargę i dolny kawałek twarzy... Po czymś takim straszący już przestał udawać.
Druga w kolejności to wizyta u nas grupy 4-5 Rosjan (albo osób z kraju o podobnym języku), kiedy jeszcze byliśmy bardzo mało znani i trzeba było się postarać, żeby do nas trafić. Rosjanie nie byli do końca pewni, gdzie przypadkiem trafili, ale zapłacili i weszli, zostawiając telefony przy wejściu. W trakcie zabawy uznali, że to się dzieje naprawdę i że nie mamy zamiaru ich wypuścić. Zebrali po drodze wszystko co ich zdaniem nadawało się do obrony i zabarykadowali się w pokoju, który chyba uznali za w miarę bezpieczny (słabo im to wyszło). Nie uznaliśmy wtedy jeszcze za stosowne przerwać, bo taka sytuacja dla nas była świetną zabawą i można to było jeszcze podkręcić, ale problem się zaczął, jak po naszym dostaniu się do pokoju zaczęli machać na oślep w ciemność tasakiem, który znaleźli w pokoju obok. Nikogo nie trafili, ale postanowiliśmy jednak doprowadzić ich jakoś do wyjścia. Ich reakcja po wszystkim bezcenna.
No i ostatnia sytuacja z dosyć dziwnym człowiekiem, który przed wejściem zachowywał się zupełnie normalnie. Tuż po wejściu do środka jego dziewczyna wybiegła na zewnątrz w płaczu i panice, a on poszedł dalej sam i stopniowo zaczął wrzeszczeć do nas bluzgi i rozwalać wszystko na co trafił. Straszący nawet się jeszcze wtedy do nich nie zbliżyli. Przerwaliśmy dosyć szybko i osoba z recepcji do niego poszła z pretensją, a on z powrotem grzecznie, jak inny człowiek: „Ja? Nie... Ja nic nie robię. Niczego nie zniszczyłem, wszystko w porządku. O co chodzi?” Trochę zgłupieliśmy i pozwoliliśmy mu iść dalej. W momencie jak zamknęły się za nim drzwi, sytuacja się powtórzyła, tylko że jeszcze mocniej mu odbiło. Nie pamiętam już co zostało przez niego wtedy zniszczone, ale mężczyzna zachowywał się do tego stopnia jak chory psychicznie, że nawet nas wtedy przestraszył. O dziwo jak zapalało się światło stawał się z powrotem miły i uprzejmy, więc wystarczyło to zrobić, żeby go wyprowadzić, ale w pierwszej chwili nikt z nas nie był do tego chętny.
Poza tym mieliśmy jeszcze na przykład sytuację, w której młody chłopak przyszedł do Ciemni ze sporym nożem ukrytym pod kurtką i groził nim w środku (ale tylko groził) oraz wiele, kiedy ktoś zwyczajnie ze strachu przestawał się kontrolować i ruszał na nas z pięściami. Albo zabawnych sytuacji, najczęściej przy grupach, które zażyły zbyt dużo czegoś dziwnego przed przyjściem do nas lub po prostu były wstawione.

Czy budując pokój sami byliście testerami? Jeśli tak to jakie mieliście wrażenia?
W Ciemni jest kilka pomieszczeń i w większości robiliśmy tam wszystko sami, więc nie było możliwości, żebyśmy kiedykolwiek byli testerami. W ogóle testerów mieliśmy tylko dwa razy, a efekty jakiejkolwiek przebudowy testujemy już na klientach. Jeśli się za mało boją, to później staramy się to dopracować.

Czy Wy zaliczylibyście się do strachliwych osób? Macie jakieś swoje fobie?
Jest wśród nas osoba, która w ogóle nie lubi horrorów i wszelkie tego typu rzeczy omija szerokim łukiem. Są też takie, których one w najmniejszym stopniu nie interesują i raczej ciężko znaleźć u nich jakieś fobie. No i większość z nas, która całkiem lubi horrory i psychodeliczne klimaty, ale ciężko nas zaliczyć do osób strachliwych. Część z nas też wyjątkowo nie lubi krwi, ale z przyczyn czysto estetycznych i zdrowotnych, a w Ciemni musi się z nią stykać cały czas – klienci często coś sobie zrobią i potrafią zachlapać pokaźną część Ciemni i niektórzy z pracowników długo to później przeżywają. Ale nikt nie wykazał się do tej pory żadną fobią, tym bardziej że przy naszej pracy raczej nie są one dozwolone.

W jaki sposób zachęcicie nowe osoby do odwiedzin? Czy macie stałych bywalców?
Mamy stałych bywalców i dużo osób, które były u nas po 2–3 razy. Klimat klimatem, ale większość wrażeń zależy od tego, na jakie Misiaczki się trafi w środku. Naszym straszącym dajemy całkowicie wolną rękę i tylko od nich zależy, co wam zrobią, jak i kiedy. Więc wystarczy przyjść innego dnia i będzie inaczej.

Ciemnia
Łódź, Piotrkowska 66
kontakt: +48 660 763 204
Czas trwania rozgrywki: 15-20 minut


Zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Ciemni na Facebooku

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Dentysta Sadysta, czyli Bez Znieczulenia w Splocie Zagadek

Nadszedł ten dzień, kiedy to okazało się, że nie obędzie się bez wizyty u stomatologa. Uparty ząb nie przestawał dawać o sobie znać, męcząc dniem i nocą, aż w końcu miarka się przebrała, postanowiliście sięgnąć po telefon i umówić wizytę. Spocone dłonie wystukiwały kolejne cyfry numeru i tym razem czuliście, że będzie nieco inaczej. Nie przypuszczaliście tylko, że ten dziwny głos, który ostrzegał cichutko, był czymś więcej niż nagłym atakiem paniki. O tym dopiero dowiedzieliście się, gdy pochłonęła was biel gabinetu dentysty. Wtedy jednak było już za późno.

Dźwięk borowania wskaże wam drogę

Zamknięci w potrzasku, skrępowani w ruchach, bez szansy na łatwą ucieczkę. Sadystyczny dentysta zbudował sobie niezły gabinet tortur. Otaczające nas dźwięki też nie dodają otuchy. Mamy niecałą godzinę, aby się wydostać, zanim wróci nasz oprawca i zajmie się naszym przypadkiem na swój własny sposób.
Pierwsze zadanie: postarać się osiągnąć więcej swobody. Raz za razem opadają nasze więzy i czujemy, że mamy szansę na ucieczkę. Ze zdjęć rentgenowskich uśmiechają się do nas złowieszczo oblicza obnażające swoje uzębienie, a wokół metalicznym blaskiem oślepiają nas narzędzia, których zastosowania lepiej nie znać. Myśli się plączą, czas szybko mija. Czegoś nam brakuje, coś przeoczyliśmy. Gorączkowe poszukiwania doprowadzają nas do tego, co mogło zaważyć na naszym losie. Teraz już zbliżamy się coraz bardziej do wielkiego finału. Otwieramy kolejne kłódki, walczymy z ostatnimi kluczami. Jedno zaskoczenie goni kolejne i nagle koniec. Czy to wszystko? Zdezorientowani rozglądamy się dookoła i próbujemy zrozumieć co się stało. Czemu rozwiązaliśmy wszystkie zagadki, a nadal tu jesteśmy. Sadystyczny dentysta chyba z nami pogrywa. A może stąd nie można uciec? Być może nasz los został przesądzony zanim przekroczyliśmy próg tego pokoju? Niemożliwe! Analizujemy wszystko raz jeszcze, sprawdzamy każdą poszlakę, a kakofonia borowania odbija się w naszych głowach i mamy wrażenie, że przewierca się na wylot naszych głów. Nagle: bingo! Osłupieni nie możemy uwierzyć, że omal nie przeoczyliśmy czegoś tak oczywistego! Podstępny plan nas nie złamał.

Dentofobia + zagadki = świetna zabawa

Splot Zagadek mieści się z dala od centrum Łodzi, w okolicach pięknej Rudy Pabianickiej. Kto by przypuszczał, że tak urocza lokalizacja może kryć tak okrutnie wspaniałą dawkę świetnej zabawy? Gabinet dentysty sadysty przyprawia o ciarki wśród bardziej wrażliwych graczy, ale przede wszystkim dostarcza potężną dawkę logicznego myślenia i wielu niespodzianek, które we wspaniały sposób urozmaicają rozgrywkę.Pokój jest niezwykle dobrze zaprojektowany, zagadki są różnorodne, nierzadko wymagają od nas kreatywnego myślenia i spojrzenia na wszystko z zupełnie innej perspektywy. Nie bierzcie tu wszystkiego za pewnik. To może was tylko zgubić! Finał całkowicie nas zaskoczył i wspominamy go do tej pory. Splot Zagadek naprawdę potrafi tak połączyć wszystkie zadania, aby stworzyć niezwykle udaną, satysfakcjonującą rozgrywkę, którą będzie się wspominać jeszcze przez długi czas.
Przesympatyczni właściciele to ludzie z pasją, którzy widać, że kochają to, co robią. Dodatkowo: koniecznie obejrzyjcie przepiękną kolekcję kłódek, kluczy i innych niezwykłych starych przedmiotów z duszą, jaką udało się tam zgromadzić. Rewelacja!
W przygotowaniu jest już kolejny pokój. Poszlaki, jakie zdobyliśmy, mówią nam, że szykuje się świetna zabawa!
Splot Zagadek bardzo pozytywnie nas zaskoczył. Możecie tu liczyć na świetną zabawę na naprawdę wysokim poziomie. Warto zboczyć z głównych dróg Łodzi i odwiedzić to miejsce. Z pewnością nie pożałujecie!


Splot Zagadek
Łódź, Marii 10
kontakt: +48 882 981 477, splotzagadek@gmail.com
Czas trwania rozgrywki: 50 minut


 Zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Splotu Zagadek na Facebooku.

czwartek, 13 sierpnia 2015

Obrabować bank w filmowym stylu - Escape Room Bank


Kto z was z wypiekami na twarzy nie oglądał filmów o czarujących włamywaczach, którzy obrabowują bank i z szelmowskim uśmiechem uciekają z rąk stróży prawa? Chyba większość z nas ma na koncie obejrzaną choć jedną ekranizację takiej historii. Niezwykle inteligentni, pełni uroku planują niezwykły włam z różnych powódek - zdobycia fortuny lub też udowodnienia swoich umiejętności. Dodajmy do tego dużą dawkę adrenaliny i intrygę, a stworzymy porywającą opowieść, którą niejedno z nas chciałoby poczuć na własnej skórze. Gdy tylko dowiedzieliśmy się, że w Warszawie otwiera się nowy escape room, który skupia swoją historię wokół włamu do banku, nie musieliśmy długo się zastanawiać! Każde z nas nie mogło się już doczekać wyjazdu, a oczami wyobraźni widzieliśmy siebie w czarnych kombinezonach wywijających piruety między laserowymi zabezpieczeniami, niczym Catherine Zeta-Jones w "Osaczonych". Nie przypuszczaliśmy tylko jednej rzeczy. Na tamtą chwilę nie wiedzieliśmy, że całe miejsce i rozgrywka przejdzie nasze najśmielsze oczekiwania.

Śladami historii we współczesnej rzeczywistości

Monumentalny budynek banku Wilhelma Landaua otwiera przed nami swoje drzwi. Wchodzimy do środka i zagłębiamy się w tej majestatycznej budowli, kierując swoje kroki coraz niżej i niżej. Za chwilę staniemy oko w oko z prawdziwą historią, jaką napisało życie, jedynie w nieco odświeżonej formie.
Gromadzimy się w ogarniętej półmrokiem sali. To tutaj znajdował się skarbiec dawnego banku i to tutaj wszystko się wydarzyło. Ponad sto lat temu spokój tego miejsca został naruszony przez grupę włamywaczy, który wykopawszy podkop, ukradli ponad 10 milionów marek. Nie zrobili tego dla samych pieniędzy, jak mogło nasunąć się jako pierwsza myśl. Przyświecał im dużo bardziej "szlachetny" cel. Chcieli udowodnić, że jeśli się chce, to można tego dokonać. Dla sławy i chwały.
Mimo iż minęło już tyle lat, znajdując się w tym starym budynku, mamy identyczne postanowienie - dokonać włamu i uciec ze złotem, aby obronić swój honor i udowodnić, że potrafimy.
Wszystko szło niezwykle gładko. Przekupiony strażnik miał nam zostawić wskazówki i pomóc w całym przedsięwzięciu. Czasem duże projekty wymagają poświęceń. Dla odwagi bierzemy głęboki oddech i pozwalamy, aby połknęła na wszechogarniająca ciemność. Coraz bardziej zagłębiamy się do serca budynku. Przed nami pierwsze wskazówki. Widzimy skarbiec. Tak bliski, ale i tak odległy, stawiający przed nami wyzwanie. Czas ucieka nam między placami, a my czujemy, że policja zaraz zacznie nam deptać po piętach. Wnętrze rozświetla czerwony blask, a my czujemy, że jesteśmy coraz bliżej. Zabezpieczenia i pułapki tylko czekają, aby zacisnąć swoje palce wokół naszych szyj. Ostatnie chwile pełne grozy i wyczekiwania, ostatnie kroki, skarbiec, światło, nadchodzą, szybciej szybciej! Zgarniamy skarb i wybiegamy zanim będziemy musieli pożegnać się z wolnością.


Ucieczka w filmowym stylu

Powiedzieć o Escape Room Bank, że jest świetną rozgrywką, to niestety za mało. Miejsce, historia i sama zabawa to przepis na niezapomniane wrażenia, która przyprawią was o gęsią skórkę. To uczta dla naszych oczu i szarych komórek, sprawdzian ze spostrzegawczości i niekonwencjonalnego myślenia. W skrócie: tego trzeba spróbować. Uczucie zabawy we włamywacza dla niejednej osoby będzie spełnieniem marzeń, które rodziły się nie raz przy oglądaniu filmów rodem z Hollywood. Wszystko jest utrzymane w niezwykłym klimacie, dopracowane w najmniejszych detalach, pełne smaczków, które nie pozwolą zapomnieć o wszystkim na długo po zakończeniu rozgrywki. Ten escape room jest daleki od blefu i półśrodków. Faktu, że znajdujemy się w autentycznym banku, w którym miał miejsce prawdziwy włam, zobowiązuje do dopracowania rozgrywki w jak najlepszy sposób i twórcy całkowicie z tej roli się wywiązali. Autentyczne emocje prawdziwego filmowego przekrętu.


Warto również wspomnieć o tym, że sam budynek banku skrywa w sobie równie dużo zagadek, co i sam escape room. Niezwykle piękny i okazały w swojej formie. Zbudowany ponad sto lat temu, widział i przeżył niejedno. Na przeciwko budynku podczas wojny wybuchła bomba, następnie zaczęto używać go na potrzeby szpitalne, później jako ośrodek propagandy partyjnej, aby w końcu opustoszały stał w zapomnieniu. O jego historii można by długo opowiadać, co z resztą chcemy zrobić w osobnym artykule. Sam jednak dawny bank Landaua to miejsce niezwykłe. Spacerując w jego korytarzach, zatracić się można w secesyjnym uroku i zagubić w plątaninie zachowanych zdobień. Gdy przyjrzycie się dokładniej, znajdziecie tu wiele zagadek, które czekają na kogoś, kto je rozwiąże. O tym jednak kolejnym razem...
Warto jeszcze wspomnieć, że budynek banku mieści obecnie Park Miniatur Województwa Mazowieckiego, w którym podziwiać można architektoniczne perełki wykonane z niezwykłą precyzją. Niesamowita ekspozycja udowadniająca piękno naszej architektury i fakt, że swoją urodą nie odbiega od innych miast Europy!
Nasza wycieczka do stolicy była naprawdę niezwykła! Najpierw ucieczka w filmowym stylu, potem wspaniały budynek banku, skrywający mnóstwo tajemnic, a na końcu przepiękne miniatury, które zapierały dech w piersiach. Rewelacyjne miejsce, które trzeba odwiedzić!




Escape Room Bank
Warszawa, Senatorska 38
kontakt: +48 735 374 919, kontakt@escaperoombank.pl
Czas trwania rozgrywki: 60 minut


Zdjęcia pochodzą ze strony internetowej Escape Room Bank oraz strony na Facebooku.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Zamknięci w Piramidzie, czyli Dom Zagadek w Warszawie

Podczas naszych zagadkowych podróży zwiedziliśmy niejedno miejsce. Każde z nich posiadało własny klimat, nierzadko opowiadało swoje historie, potrafiło sprawić, że nasz umysł musiał odłożyć na bok to, co widzieliśmy do tamtej chwili i rozwiązać wszystko w zupełnie inny sposób. Zdarzały się pokoje, z których chciało uciekać się jak najszybciej, aby pokonać swoje słabości i strach, ale nigdy nie przypuszczaliśmy, że na naszej drodze natkniemy się na takie miejsce, z którego... nie będzie chciało się uciekać! Jakkolwiek dziwnie to brzmi, takie uczucia towarzyszyły nam podczas ostatniej wizyty w Warszawie, gdy przekroczyliśmy próg Domu Zagadek.

Starożytna cywilizacja


Egipt. Słońce, piasek i woda. Starożytna cywilizacja, której niezwykła spuścizna do czasów obecnych wzbudza nieopisany zachwyt swoimi dziejami i architekturą. Długa historia i mnóstwo tajemnic, jakie zostawili po sobie Egipcjanie, do chwili obecnej rozbudzają ludzką wyobraźnię i stanowią niekończące się źródło inspiracji. Bez względu na to, czy będą to archeologiczne odkrycia, niczym odnalezienie grobowca Tutenchamona przez Howarda Cartera, czy też teorie o tym, że pozaziemska cywilizacja pomogła Egipcjanom rozwinąć się do takiego stopnia, niewątpliwie jest to temat poruszający wyobraźnię. Nieodkryte grobowce, piramidy najeżone niezwykłymi tajemnicami - kto z nas nie chciałby stawić czoła starożytnym zagadkom rodem z filmów przygodowych. Nic więc dziwnego, że Dom Zagadek w Warszawie sięgnął do antycznej cywilizacji, aby stworzyć swój escape room zbudowany na tym wszystkim, co rozpala naszą wyobraźnię. Pokój Piramida zapowiadał się niezwykle ciekawie, dlatego nie pozostało nam nic innego niż skusić się i zobaczyć, czy uda nam się uciec z egipskiego grobowca.

W cieniu boga Ra

Ze ścian przyglądają się nam starożytni bogowie. Otacza nas ciepły półmrok i muzyka szepcząca nam do uszu swoje dźwięki. Oszołomieni całym miejscem zaczynamy powoli stawać się częścią gry wraz ze znalezieniem kolejnych elementów, które mogą naprowadzić nas do wyjścia z zamknięcia. Piramida skrywa w sobie mnóstwo tajemnic, ale na tamtą chwilę, jeszcze o tym nie wiemy. Czas przelatuje nam między palcami niczym pustynny piasek. Minuty upływają na rozwiązywaniu kolejnych zagadek, a wszystkie z nich witamy głośnym westchnieniem. Każde wyzwanie sprawdza nas w zupełnie nowy sposób. Łamiemy wszelkie konwenanse, oczarowani stawiamy czoła nowym wyzwaniom, aż w końcu przepychamy się pełni entuzjazmu, aby rozwiązać kolejne zagadki. Piramida wciąga nas coraz bardziej, aż w końcu zapominamy o upływającym czasie, skupieni na tym, żeby dobrze się bawić i z wypiekami na twarzy oczekujemy tego, co zaraz nastąpi.
W pewnym momencie odnosimy wrażenie, że piramida to nie tyle pomieszczenie, co tajemnicza machina, która z nami gra i reaguje na to, co robimy. Na Ozyrysa, przecież to takie oczywiste! Przemawiają tu wieki, starożytni dzielą się z nami swoją wiedzą. Kierują naszymi kolejnymi krokami, jakby chcieli, aby nam się udało. Błysk światła, delikatny dźwięk porusza nami i ukazuje nam się klucz do wolności. Nie tym razem Anubisie, nie tym razem...

Kiedy zabawa jest tak świetna, że nie chce się uciekać

Policzcie na palcach te pokoje, które odwiedziliście i zastanówcie się, co łączy je wszystkie. Naszym celem jest ucieczka. Czy chociaż przez chwilę, w którymkolwiek z nich mieliście ochotę zostać na dłużej, ponieważ zabawa była tak dobra? Być może zdarzyły się takie wypadki, ale to, co spotkało nas tym razem zupełnie nas zaskoczyło. Gdy ma się ograniczony czas, walczy się nie tylko ze swoimi słabościami, ale i mijającymi minutami. Nieważne, jak dobrze się bawimy, każdy z nas chce zdążyć  wyjść z pokoju. Piramida w Domu Zagadek jest zupełnie inna. Tutaj będziecie mogli poddać próbie Waszą spostrzegawczość, refleks i logiczne myślenie, a wszystko zamknięte w czterech ścianach jednego pokoju. Zagadki są tak zróżnicowane, że rozwiązywanie kolejnych z nich, sprawia niezwykłą satysfakcje. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Kolejne wyzwania są jak kęsy pysznego ciasta. Kiedy w końcu spoglądamy w pusty talerz czujemy się syci, ale i zrozpaczeni, że to już koniec. To samo odczuwaliśmy w Piramidzie. Nieszablonowość zagadek i rozwiązań, rewelacyjnie zbudowany pokój i niezwykłe podejście do tematu składa się na świetną zabawę najwyższych lotów. Dom Zagadek stawia na nowatorskie podejście i chwała im za to! Piramida jest pokojem, z którego po prostu nie chce się uciekać. Przygoda, jaką przeżyliśmy w tę niecałą godzinę sprawiła, że jest to jeden z pokoi, o którym długo nie zapomnimy.
Dodać tylko trzeba, że poza nowatorskimi rozwiązaniami, po wszystkim uczestników czeka to, czego również nie spotkaliśmy jeszcze w żadnym escape roomie. Cała grupa ma okazję zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie... w foto budce! Rewelacyjny pomysł, który przynosi mnóstwo śmiechu i frajdy, pamiątka, która pozwoli zachować wspomnienia świetnej zabawy. My prezentowaliśmy się niezwykle szykownie. ;)
Dom Zagadek jest miejscem wartym odwiedzenia za swoją innowacyjność, zaskakujące rozwiązania i świetnie przygotowany pokój zbudowany od podstaw. Cieszy nas, że tworzy się nowy nurt escape roomów, gdzie zabawa to coś więcej niż kłódki i klucze, a uczestnicy są zaskakiwani na każdym etapie rozgrywki.
W przygotowaniu jest już kolejny pokój, "Powrót do przyszłości", na który nie możemy się już doczekać. Słysząc opowieści o jego powstawaniu i znając film, na którym się wzorowano, czekamy na coś naprawdę fantastycznego. Po Piramidzie jesteśmy pewni, że i ten pokój niejedną rzeczą nas zaskoczy.




Dom Zagadek
Warszawa, Przyrynek 28
kontakt: +48 884 884 839, kontakt@domzagadek.pl
Czas trwania rozgrywki: 60 minut


Zdjęcia pochodzą ze strony internetowej Domu Zagadek oraz Facebooka.

czwartek, 6 sierpnia 2015

W podróży do kopalni Morii - Mysterious Room

Moria, prastare miasto krasnoludów w Śródziemiu. Mroczna, tajemnicza, niezmierzona. Jej rozległe korytarze prowadziły w nieznane, kierując przechodniów przez sale, jaskinie i niezliczoną ilość schodów. To tutaj krasnoludowie wydobywali klejnoty i niezwykle cenny mithril, metal nazywany "prawdziwym srebrem". W swojej zachłanności, kopali coraz dalej i coraz głębiej, co spowodowało, że Moria zaczęła być atakowana przez najróżniejsze stwory, a te z kolei dziesiątkowały populację krasnoludów
W ten sposób można w skrócie opisać miejsce, jakie stworzył we "Władcy Pierścieni" J.R.R. Tolkien. Z pewnością fani książek o Drużynie Pierścienia rozwinęliby tę historię o dużo więcej elementów zawiłych losów krasnoludów, nam jednak to wystarczyło, aby zaszczepić w nas ogromną chęć odwiedzenia tego miejsca. Pokój Moria w Mysterious Room w Łodzi, mimo tego, że nie jesteśmy największymi miłośnikami fantasy, wzbudził nieopisaną nadzieję przygody i zabawy. Wreszcie nadszedł ten dzień i wiedzieliśmy, że wkroczymy w zupełnie inny świat. Nasza wyprawa właśnie się zaczęła!

W odmętach mrocznych korytarzy

Przemieszczamy się podziemnymi korytarzami Morii w poszukiwaniu pierścienia. Zewsząd otacza nas mrok i cichy szmer wiatru przeciskający się pomiędzy skalnymi szczelinami. Stajemy nieruchomo i słyszymy, jak wejście jednego z korytarzy zamyka się za nami. Moria jest równie tajemnicza, co jej mieszkańcy. Nie wiedzieliśmy, co może nas czekać. Teraz jest tylko ciemność i my – gotowi zmierzyć się z tajemnicami tej podziemnej krainy. Z oddali wzywa nas światło, malując na ścianach cienie naszych postaci. Po omacku badamy każdy centymetr otaczającej nas rzeczywistości i w końcu naszym oczom ukazuje się nadzieja na wyjście. Wzrok plącze się wśród wszystkich szczegółów, które odbijają się w naszych twarzach złotym blaskiem. Czyżby to tutaj Architekt  Kopalni ukrył pierścień? Inaczej być nie może! Kolejne wskazówki przybliżają nas do ukrytego skarbu. Coraz bardziej zagłębiamy się w magię tego miejsca, a Moria zaciska na nas swoje macki i pcha do dalszego działania, jakby Pierścień był nam pisany. Przemawiają do nas setki lat historii krasnoludów, kierując ku nam nieme słowa. Byle usłyszeć wołanie wieków, byle zrozumieć, co mamy zrobić. Każde z nas dokłada kolejne elementy, tworzy to, co pozwoli nam wydostać się stąd z tym, o czym marzą nasze serca. Nagle ciszę przerywa ciche westchnienie i zdajemy sobie sprawę, że dochodzi ono z naszych ust. Powietrze wypełnia coś na wzór magii i wiemy już, że jesteśmy coraz bliżej. Ostatnie chwile nerwowego zerkania na mijający czas sprawiają, że nie możemy powstrzymać drżenia rąk. Serca zamierają, czas się zatrzymuje i pierścień. Zjawia się nagle i znikąd. Nasza Drużyna zwyciężyła!

Przygoda, jakiej jeszcze nie było

Moria jest miejscem, jakiego nie widzieliście z pewnością na własne oczy. Przyznajcie się, ile z was może pochwalić się wycieczką do Śródziemia? Pokój robi niesamowite wrażenie. Od pierwszych sekund można naprawdę poczuć, jakbyśmy znaleźli się w krainie stworzonej przez Tolkiena. I nie mówimy tutaj o nawiązaniach, elementach, czy poszlakach. Moria w wydaniu Mysterious Room naprawdę jest Morią - miastem krasnoludów, takim jakim znamy z filmu Petera Jacksona.
Poza spektakularnym wyglądem, znajdziecie tu elementy typowe dla Mysterious Room. Nie ma tu kłódek i szyfrów sensu stricto. Czy krasnoludy użyliby tego typu rozwiązania? Z pewnością nie! Wszystko jest utrzymane w niesamowitym klimacie i tworzy całkowicie nową formę rozrywki. Można wprost powiedzieć, że nie jest to tylko escape room, a bardziej interaktywna przygoda, która potrafi wciągnąć uczestników do swojego świata.
Zagadki są tu utrzymane w klimacie Władcy Pierścieni, ale znajomość filmu, czy książki nie jest potrzebna do ich rozwiązania. Wystarczy jedynie logiczne myślenie i współpraca, aby osiągnąć upragnioną wolność.
Moria w Mysterious Room to miejsce, w którym odnajdą się zarówno miłośnicy Tolkiena, jak i osoby, które nie należą do grupy fanów fantasy. Ci pierwsi będą mogli poczuć się, jak prawdziwa Drużyna Pierścienia, a drudzy - docenią możliwość przeniesienia się na godzinę do zupełnie innego miejsca i przeżycia niezapomnianej przygody. Za stworzenie tak niesamowitego miejsca - czapki z głów!



Mysterious Room
Sienkiewicza 55, Łódź
kontakt: +48 570 666 616, biuro@pokojezagadki.pl
Czas trwania rozgrywki: 60 minut

Zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony internetowej Mysterious Room i Facebooka.